Stara gwardia trzyma się mocno. Kamil Glik i Kamil Grosicki mają po 32 lata i po 75 występów w kadrze, więc przez niektórych byli już wysyłani na reprezentacyjną emeryturę. Okazuje się, że zdecydowanie za wcześnie, ponieważ obaj jeszcze wiele potrafią dać kadrze, co udowodnili w poniedziałkowy wieczór. Stałe fragmenty na plus. Może nie wszystkie, ale powtarzalność była widoczna i przede wszystkim przyniosła efekt. Tomasz Kędziora na krótki słupek, Kamil Glik wbiega z drugiej linii, Kamil Grosicki wrzuca dokładnie w okolice 11. metra i zagrożenie gotowe. Tak Polacy zagrali dwa razy - za pierwszym razem Glik minimalnie chybił, za drugim cieszył się z gola. Pressing wciąż do poprawki. Polacy grali z teoretycznie słabszym rywalem, który dodatkowo nie wystawił najmocniejszego składu, a mimo to z rzadka próbowali atakować przeciwników już pod bośniacką bramką. To dziwne, bo w meczu z Holandią piłkarze Jerzego Brzęczka przekonali się, jak wiele krwi potrafi napsuć dobry pressing.