Kliknij, by zobaczyć zapis relacji live z tego spotkania W drugim meczu Grupy 1 Dywizji A Holandia przegrała u siebie z Włochami 0-1. W ten sposób po dwóch kolejkach Polacy zajmują trzecie miejsce, ze stratą punktu do liderującej Italii. Po porażce z Holandią selekcjoner Jerzy Brzęczek do ataku posłał Arkadiusza Milika (za Krzysztofa Piątka), na skrzydło Kamila Grosickiego (za Sebastiana Szymańskiego), na środek pomocy Jacka Góralskiego (za Mateusza Klicha), a na lewą obronę Macieja Rybusa (za Bartosza Bereszyńskiego). Za wyjątkiem pierwszych 25 minut przebudowany zespół zaprezentował się o niebo lepiej, ale też przeciwnika miał ze znacznie niższej półki. Jeżeli Jan Bednarek, łapiąc bez piłki Elvira Koljicia, co sędzia Cakir wycenił na rzut karny, chciał obudzić zespół, to efekt osiągnął. Tyle że przy okazji rywale wyszli na prowadzenie. Turecki arbiter nie interesował się faktem, że dośrodkowana piłka przez Amera Gojaka była poza zasięgiem Koljicia, a Haris Hajdarović z "jedenastki" nie miał litości dla Łukasza Fabiańskiego, który wyczuł intencje strzelca, ten jednak był precyzyjny aż do bólu. Wcześniej aktywni byli Kamil Jóźwiak z Jackiem Góralskim, ale porządnie na alarm uderzyli dwaj przyjaciele z boiska: Kamil Grosicki i Kamil Glik. "Grosik" dwa razy próbował wyrównać, jednak przegrał ze starym wygą Asmirem Begoviciem. W końcu "TurboGrosik" podał z rzutu rożnego do Glika, a kapitan "Biało-Czerwonych" zagłówkował w okienko. Bramka z gatunku tych "do szatni" przerwała koszmar, na jaki zanosiło się po sennym początku Polaków, grających momentami w myśl zasady: "na stojąco, ja do ciebie, a ty do mnie i nie zdobywamy przestrzeni". Denerwujące było to, że - podobnie jak w starciu o Ligę Mistrzów Legii z Omonią, przeciętny rywal nie musiał się wysilić, aby wyjść na prowadzenie: rzut karny dostał w prezencie. W pierwszym kwadransie po przerwie zupełnie niespodziewanie najciekawszą akcję rozegrał Jacek Góralski, który prostopadłym podaniem wypuścił w pole karne Jóźwiaka, a ten był bliski dogrania do Arkadiusza Milika, jednak został zablokowany. Nie do zatrzymania był za to "Grosik", który po dośrodkowaniu Macieja Rybusa uderzył głową w tempo i piłka przy słupku wpadła do bramki. Trener Jerzy Brzęczek mógł się przekonać, że na lewej stronie warto mieć choć jednego lewonożnego piłkarza, jakim w tym meczu był Rybus.