Cezary Kowalski: Polak wiceprezydentem UEFA. Gratulacje, brzmi dobrze... Zbigniew Boniek: Spodziewałem się, że zostanę ponownie wybrany do Komitetu Wykonawczego, natomiast nie sądziłem, że prezydent UEFA zaproponuje mi, aby został jednym z jego zastępców. To pokazuje, że moje działania miały sens i zostały docenione. Jest mi bardzo przyjemnie. Podobno był pan bardzo aktywny podczas zjazdu w kwestii rebeliantów, próbujących utworzyć Superligę... - Nie wiem czy to była jakaś ponadstandardowa aktywność. Wydaje mi się, że znam się na futbolu i potrafię to wyartykułować. Prezentował pan swoje oburzenie? - Nie mam nic przeciwko nowym projektom sportowym, ale jeśli mają one jakieś walory sportowe. A tu się okazało, że dla celów wyłącznie biznesowych usiłuje się wywrócić europejska piłkę do góry nogami. To całe zamieszanie wywołane jest przez chęć załatania dziur budżetowych, w które wpadły najbogatsze kluby? - Wysłuchałem płomiennego przemówienia prezydenta Realu Madryt Fiorentino Pereza. I zgadzam się z nim, że sport ma dużo do zrobienia w kształtowaniu świadomości młodych ludzi. Ale to nie ma nic wspólnego z tym, co on teraz firmuje. Co ma piernik do wiatraka? Gdyby Superliga miała powstać kilkadziesiąt lat wstecz, jej założycielami byłyby Steaua Bukareszt, Crvena Zvezda Belgrad, Eintracht Frankfurt, Nottingham Forest, strzelam, a nie te kluby co dzisiaj. Gdyby taka formuła zamknięta funkcjonowała w dawnych latach, Widzew nigdy nie ograłby Manchesteru United, nie mielibyśmy meczów, które tworzyły naszą historię. Ale futbol się zmienia... - Siła piłki polega na tym, że daje możliwości gry wszystkich ze wszystkimi. To jest coś z czego nigdy nie będzie można całkowicie zrezygnować. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na czele projektu Superligi stanęły wielkie kluby, które ostatnio nie potrafią zarządzać swoim kapitałem. Stworzyły coś doraźnie, w ciągu kilku miesięcy, myśląc tak naprawdę tylko o czubku własnego nosa. Nie można mieć manka w kasie, kupować albo chcieć kupić Hazarda, Mbappe i Haalanda. Każdego po minimum 100, 150 mln euro. Nie było żadnego pola do dyskusji? Może jakiegoś kompromisu? - A gdzie je znaleźć, skoro UEFA w porozumieniu z klubami, także tymi, które teraz chcą stworzyć Superligę, sprzedała prawa telewizyjne do 2024 roku i opracowała razem z nimi nową koncepcję rozgrywek, tylko po to, aby się to jeszcze bardziej opłacało i przynosiło większe zyski. Moim zdaniem z grubsza to dobry pomysł, w którym znalazłoby się miejsce nie tylko dla najbogatszych, jakaś solidarność z małymi w nim się pojawiła. UEFA dwa lata z nimi negocjowała, oni w tym wszystkim uczestniczyli i na rozwiązania się godzili, podali sobie ręce, a po dwóch godzinach wymyślają coś co jest zaprzeczeniem wszystkich ustaleń. A to nie jest tak, że dwa bardzo bogate podmioty pożarły się po prostu o pieniądze? Rebelianci nie chcą płacić europejskiej centrali haraczu i tyle? - To nie jest argument. UEFA nikogo nie kasuje. Z tych pieniędzy, które dostaje, 5 czy 7 procent przeznacza na swoją działalność statutową. Reszta jest dzielona na kluby, rozgrywki, reprezentacje juniorskie, młodzieżowe organizowanie mistrzostw Europy, piłkę kobiecą itd. Na tym polega system solidarnościowy. Te pieniądze są potrzebne całej piłkarskiej rodzinie. Bogaci nie chcą się dzielić, faktycznie bez pośrednictwa UEFA są w stanie zarabiać więcej... - Sami twierdzą, że prawa do wymyślonego przez nich produktu są warte 4 mld euro, czyli znowu wcale nie tak dużo więcej niż Liga Mistrzów. Bo przecież ta sprzedaje się teraz za około 3,5 mld euro. Tyle, że to idzie tylko na 12 klubów. Proponującym Superligę nie można ufać, że doprowadzą do sukcesu, bo na skutek swoich pomysłów potężnie zadłużyli swoje kluby. ZOBACZ TAKŻE: Jak Boniek został wiceprezydentem UEFA? Ale zawsze mogą powiedzieć, że mimo to dysponują zawodnikami wartymi setki milionów euro, których zawsze można sprzedać. - I to jest właśnie ta piłka, która oni wykręcili. Kwoty tak absurdalnie wysokie, że trudno sobie wyobrazić, aby to były realne pieniądze. Szaleństwo. Ponad 200 milionów za jednego zawodnika? Można coś wygrać tyle inwestując, ale to jest zwycięstwo obarczone ogromnym ryzykiem bankructwa. Bardzo dobrze to powiedział Karl-Heinz Rummenigge. Jak się potoczą losy Superligi? - Nie wiem co się stanie. To wszystko jest tak świeże i zagmatwane, że wszystko się może zdarzyć. Już się kluby wycofują. Niektórym ważnym ludziom w europejskiej piłce udzieliło się amerykańskie myślenie. Zrobimy nowe rozgrywki, będzie fajnie, wesoło, będą hot-dogi, cola, kupa pieniędzy, nikt nie spadnie. Nie pomyśleli jednak, że Europa ma inny charakter. Piłka nożna bazuje na spadkach, awansach, możliwości rywalizacji wszystkich ze wszystkimi. Piłka zmienia się, ale nie aż tak bardzo. Liga Mistrzów dla wielu wciąż uchodzi za pewną nowość, a niebawem będzie miała już 30 lat. Pomysłodawcy nowych rozgrywek nie spodziewali się tak silnego oporu UEFA? - To jest opór społeczny, nie tylko UEFA. Zrobili to tak szybko i pochopnie, że teraz mają wodę w gardle i zaczynają się dusić. UEFA nie odpuści. Ewidentnie nie pomyśleli o jednej rzeczy. O rozgrywkach krajowych. Przepis mówi jasno: przystępując do rozgrywek krajowych podlegasz jurysdykcji krajowego związku piłkarskiego, FIFA, UEFA, akceptujesz ich wszystkie rozporządzenie i uczestniczysz tylko w ich rozgrywkach. Nie wyobrażam sobie, aby Juventus grał w Serie A i jednocześnie Superlidze, na którą Serie A nie ma żadnego wpływu. Czyli krajowe rozgrywki mógłby mieć gdzieś, bo i tak zagra na arenie międzynarodowej i zarobi ogromne pieniądze. Przecież to byłoby chore. O czym świadczy fakt, że z projektu wycofują się kolejne kluby? - O tym, że dostały błędne info od pomysłodawców. Sądzili, że wszystko jest dogadane z UEFA i jakoś to przejdzie. Rzeczywistość okazała się dla nich dość brutalna. A może to tylko poważny sygnał wypuszczony do UEFA, swego rodzaju sondowanie... - Nie sądzę. Jednak zbyt wiele mieli do stracenia. Wizerunek takiego prezydenta Juventusu Andrei Agnellego, jako człowieka piłki i biznesu to się poszedł... No, wpadł do toalety. Teoretycznie to są bardzo poważni ludzie. Trzeba sobie jednak zadać pytanie jak mogli wyskoczyć z 15 tysięcy metrów bez spadochronu? Ktoś tu grał nieczystą kartą i ktoś się dał podpuścić. Uważam jednak i powiedziałem to w UEFA, że to jest czas aby pokazać solidarność, piłkę trochę wyczyść i przestać żyć jakimiś mitami. Dosyć tego straszenia Superligą. Trzeba było wreszcie powiedzieć sprawdzam. Każdy ma swoje sny, a piłka dlatego jest najpiękniejsza, bo śnić może nie tylko Madryt, Turyn czy Manchester, ale nawet Józefów. Cezary Kowalski, Polsat Sport