Michał Białoński, Interia: Szczególnie pierwszą połowę meczu z Belgią oglądało się z bólem serca. Piłkarze też pewnie nie czuli się komfortowo, goniąc za piłką. Jakie są pańskie wrażenia? Zbigniew Boniek: Trzeba pamiętać o szerszym kontekście. Całe okno reprezentacyjne było dość specyficzne. Wyniknęło z tego, że mundial mamy w listopadzie, był COVID-19, jest wojna, która spowodowała również zawirowania w barażach, co przełożyło się na konieczność rozegrania w czerwcu aż czterech meczów. Doświadczenia z nich są różne. Co pan ma na myśli? - Nas oczywiście interesuje tylko reprezentacja Polski, ale to błędne spojrzenie. Ja uważam, że w tym oknie skompromitowała się Anglia, przegrywając u siebie 0-4 z Węgrami, skompromitowała się Francja, problemy miały Włochy i wiele innych drużyn. Ogólnie ujmując, granie po sezonie czterech meczów, na które niektórzy zawodnicy wracali z wakacji, okazało się dla niektórych wielkim problemem, a dla innych promocją. Boniek: Robert Lewandowski podpierał się o kolana Co pana najbardziej uderzyło? - Zapamiętam z meczu Belgią Roberta Lewandowskiego, który był bardzo często złamany wpół. Podpierał się o kolana, żeby nabrać powietrza. To normalne zjawisko po sezonie. A cała reprezentacja? - Nie jestem jej recenzentem tylko sympatykiem. Z bólem patrzyłem na jej męczarnie w tych meczach. Boniek: Nie mamy złych piłkarzy, a graliśmy asekuracyjnie Dlaczego odstajemy od Belgii aż tak mocno? - Moje przemyślenia są takie: na pewno nie mamy złych piłkarzy. Każdy z nich w swojej lidze coś znaczy, Przemek Frankowski, który w kadrze wchodzi z ławki jest uznawany za wielkie odkrycie w Ligue 1. Można by wymieniać dalej. Natomiast trzeba sobie powiedzieć szczerze, że graliśmy w tych meczach asekuracyjnie, wyczekując na ruch ze strony rywala, bez pressingu i chęci wygrania za wszelką cenę. Bardziej chcemy grać sposobem, mądrością taktyczną. Bo taka jest filozofia gry Czesława Michniewicza. Natomiast nie wiem, czy taki styl gry pasuje akurat do tych piłkarzy. Czy oni nie kochają gry w piłkę, ofensywy, pójścia na wymianę ciosów. Jak się panu podobała gra trójką stoperów? - Wczoraj po pierwszej połowie doszedłem do wniosku, że ona tej reprezentacji nie pasuje. Przez to mamy problemy z przodu z odbiorem piłki, z pressingiem. Czasem trzeba więcej ryzykować. Ja myślałem, że reprezentacja w czterech czerwcowych meczach zdobędzie pięć punktów. Gdyby tak się stało, mielibyśmy prawie zagwarantowane utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów, nawet przy założeniu porażki w Walii. Natomiast mamy tylko cztery punkty, co powoduje, że wrześniowy wyjazd do Walii jawi się jako trudny. Walijczycy to na pewno bardzo dobry zespół, w rankingu FIFA są przed nami i to będzie niesamowicie trudny test. Zbigniew Boniek chwali Jakuba Kiwiora, Szymona Żurkowskiego i Nicolę Zalewskiego Kto pana pozytywnie zaskoczył? - Trudno nie wymienić Jakuba Kiwiora. Wydaje mi się, że przed tym zgrupowaniem na ulicy w Polsce nikt by go nie rozpoznał. Tymczasem to półlewy stoper, który emanuje spokojem, potrafi rozgrywać piłkę, nie panikuje. Jest jednym z zawodników, który najbardziej na tym oknie wygrał. Ktoś jeszcze? - Szymon Żurkowski i Nicola Zalewski. Kiedyś ktoś mądry powiedział, że do wygrania meczu potrzebujesz dobrej postawy w obronie i mieć skutecznego napastnika. Ale żeby cała drużyna grała dobrze w piłkę, to musi mieć dobrą, mądrą środkową linię. I my tę drugą linię musimy zbudować. Trzeba się na coś zdecydować: jeśli chcemy grać pięcioma zawodnikami, spośród których dwóch jest do przerywania akcji rywala, a pozostali do konstruowania. Czy nie lepiej zagrać czterema zawodnikami, którzy akcje przerywają, albo czterema, którzy akcje konstruują. To jest według mnie największy problem naszej drużyny: druga linia musi być bardziej kreatywna, musi się umieć utrzymać przy piłce, również na połowie przeciwnika. Musimy grać dużo wyżej. W Belgii próbowaliśmy to robić i skończyło się pogromem 1-6. - Wczoraj też widziałem takie akcje, gdy Belgowie byli przy piłce, to ostatni ich obrońca wchodził na naszą połowę i to 10 metrów. My natomiast, gdy rzadko bo rzadko, ale rozgrywaliśmy piłkę, to nasi obrońcy byli 10 metrów za linią środkową, ale na własnej połowie. Przez to powstają dziury między liniami. To nie są rzeczy, które łatwo wyeliminować na zgrupowaniach reprezentacji. Bez wątpienia nasza drużyna ma niemały problem jeśli chodzi o jakość gry. Jest nad czym pracować. Czeka nas ciekawa jesień, mamy najpierw dokończenie Ligi Narodów, a później MŚ. Ale nie tylko to, bo powoli trzeba się przygotowywać na wiosenne rozgrywki, czyli eliminacje do mistrzostw Europy w Niemczech. Nie wyobrażam sobie, aby nas na nich zabrakło. Awans na Euro to jest podstawowe zadanie, żeby polska piłka dalej się rozwijała. W eliminacjach będziemy musieli zająć co najmniej drugie miejsce. Czy naszych kadrowiczów i trenera coś tłumaczy? - Nie powinniśmy być zbyt surowi. Większość zawodników była w wakacyjnej formie, mentalnie na wakacjach. Płuca były nie te, co podczas sezonu. Najbardziej to było widać po Robercie. Chciał wygrać za wszelką cenę i to on wypracował dwie bardzo dobre okazje Zalewskiemu i Świderskiemu. Ale na nic więcej Lewandowskiego w tym meczu nie było stać, co jest ludzkie w tym terminie. Organizm każdego człowieka, nawet Roberta, ma swoje limity. Kiedyś musi się zbuntować. Organizm tak, ale nie powinna głowa. Nie martwiła pana mowa ciała i gesty Roberta, zwłaszcza w pierwszej połowie? Nie służyły spajaniu zespołu. - Często słyszę, że Robert ocenia kolegów po meczach, jakby był z zewnątrz drużyny itd. Wiadomo, że gdy nie jesteś w stuprocentowej formie, jesteś zmęczony, to wszystko cię trochę irytuje. Ogólnie jednak Robert jest problemem dla przeciwników, a nie dla nas. Boniek: Politycy biorą się za ustalanie składu Czy do wyjściowego składu grającej na galowo - jak to mawia trener Michniewicz - nie pretendują już Zalewski i Żurkowski? - Składu nie ustalam ani ja, ani pan. Widzę, że powoli biorą się za to politycy. Zostawmy im to. Możemy natomiast analizować. Zalewski pokazał swe atuty - łatwość w przyjmowaniu piłki, obsługiwanie nią kolegów, dośrodkowania, ale trzeba też powiedzieć, że jest zawodnikiem, który zrobił kolosalny postęp na poziomie reprezentacji jest kandydatem zarówno na lewą, jak i prawą stronę. Przy czym jemu pewnie wygodniej by było grać w ustawieniu czwórką w obronie. Gdy występuje w roli wahadłowego, jest dociążony większością zadań defensywnych, przez co nie błyszczy z przodu. Więcej pożytku da drużynie przy ustawieniu 1-4-4-2, czy 1-4-5-1. Zniknął z kadry Arkadiusz Milik, który od dłuższego czasu nie może się wyleczyć. Nie martwi to pana? - Natomiast ostatnie mecze pokazały, że jeżeli mamy grać dwójką napastników, to najbardziej do Roberta Lewandowskiego pasuje Karol Świderski, który zawsze jest pozytywny. Gdy wychodzi na boisko, zawsze potrafi coś wykreować. Nie jest tylko egzekutorem, ale też bierze udział w akcjach. Boniek: Milika i kilku innych powołanych nie widziałem na boisku - Jeśli chodzi o Milika, to na ostatnim zgrupowaniu było więcej piłkarzy, których na boisku w ogóle nie widziałem. Nie jestem zwolennikiem powoływania w ciemno 39 zawodników. To niczemu nie służyło. Jeśli już, to jeszcze większemu rozluźnieniu atmosfery, zaburzeniu koncentracji przed meczami. Niektórzy notorycznie chodzili na trybuny i nie za bardzo wiem, co im mogło dać to zgrupowanie po sezonie. Zawsze uważałem, że mała, fajna grupa 23-24 zawodników jest bardziej skoncentrowana, ma do siebie większe zaufanie i lepiej wygląda zgrupowanie w takim właśnie składzie. Skoro trener Michniewicz tak sobie wymyślił, to trzeba mu zaufać. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia Czytaj też: Rekordowa seria Polaków przerwana po dwóch latach! Kołtoń punktuje Polskę Michniewicza. Oto czego jej trzeba! Eksperyment Michniewicza, tak powstaje niestrawne danie