Tomasz Kowalczyk: Kto pana zachwycił w tym sezonie Ligi Mistrzów? Zbigniew Boniek: - Wszystkie najlepsze drużyny prawie w komplecie weszły do kolejnej rundy. Na pewno zasmuciła mnie Roma, wydawało się, że ma większy potencjał, by walczyć w dalszej części Ligi Mistrzów. Teraz rzymianie są w Lidze Europy, mam nadzieję, że tam będą robili ciekawe, dobre rzeczy. Real, Bayern, Barcelona, PSG to drużyny, które sobie dobrze radziły i dobrze to wyglądało. Na końcu wygra tylko jeden zespół, nie ma się więc co podniecać w tym momencie. A kto wygra? - Real Madryt z Cristiano Ronaldo, Jamesem Rodriguezem, Garethem Balem jest inną drużyną niż bez nich, bo to jednak ludzie tworzą drużynę. Trzeba zobaczyć kto jest w jakiej formie psychicznej, fizycznej, ale Real wydaje mi się szalenie mocny. Bayern też. PSG także ma wielką ochotę coś zrobić. Tych drużyn, które chcą coś osiągnąć, jest więcej. Juventus marzy przecież o powrocie do wielkiej piłki. Jak pan ocenia postawę Legii w pucharach? - Bez jakiegoś specjalnego lansu. Legia była faworytem grupy obok drużyny z Turcji i to potwierdziła. Legioniści zdobyli 15 punktów, mieli trochę szczęścia w meczu wyjazdowym z Trabzonsporem. Ale to, że wygrali grupę, jeszcze o niczym nie świadczy. Wywiązali się świetnie ze swojego zadania, ale prawdziwa gra zaczyna się dopiero teraz i mam nadzieję, że Legia potwierdzi swoją klasę. Uważam, że to ciekawa drużyna, skoncentrowana, lubię mówić w takich przypadkach, że grają z żołądkiem przyklejonym do pleców. To jest ekipa, która z każdym może powalczyć. Jednak jeśli Legia myśli, że z wszystkimi będzie łatwo, to potem są takie niespodzianki, jakie zdarzały im się w lidze. Natomiast materiał ludzki Legia ma bardzo ciekawy. Życzę trenerowi Bergowi, by jak najdalej zaszli w Lidze Europy, tym bardziej, że finał jest w Warszawie. W 1/16 finału Legia zagra w meczu rewanżowym z Ajaksem Amsterdam bez udziału publiczności. Czy to będzie miało duże znaczenie? Z Trabzonsporem udało się wygrać 2-0 w takich samych okolicznościach. - Kibice są nieodzowną częścią każdego spektaklu i sport nie ma racji bytu bez kibiców, natomiast mecz z Trabzonsporem pokazał, że wpływ kibiców na to, co dzieje się na boisku, jest mały. Kibice robią atmosferę, to się lepiej ogląda, ale Legia i bez fanów zagrała najlepszy mecz w tych rozgrywkach. Mam nadzieję, że stołeczna drużyna napisze dobre odwołanie i jakieś zawiasy dla Legii wymyślą, żeby grała jednak przy udziale publiczności. Pan może pomóc w tym Legii? - Już cztery razy dzwoniłem do UEFA w czterech poprzednich przypadkach i zawsze mówiłem, że to już ostatni raz. Kiedyś człowiek się boi podnieść słuchawkę. Legia się odwołuje i jeżeli wykonanie kary udałoby się zawiesić, to byłoby bardzo dobrze. Kibice muszą jednak wiedzieć, że za rasizm UEFA zamyka stadiony i nie będzie inaczej. Dlatego powinni się nad tym głęboko zastanowić. Jak Pan ocenia rundę jesienną Ekstraklasy? To drugi sezon po reformie, z podziałem punktów po dwóch rundach... - Podział punktów jest dobry dla wszystkich drużyn oprócz pierwszej. Lider traci, ale druga drużyna zyskuje względem pierwszej, trzecia drużyna względem drugiej, czwarta wobec trzeciej, a piąta wobec czwartej. Ten system daje każdemu drugą szansę. Pewnie to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale gdybyśmy nie dzielili punktów po trzydziestu kolejkach, to czy byłby sens grania dodatkowych siedmiu?Przyjemnie jest być prezesem związku w momencie kiedy wygrywamy z Niemcami? Ten rok to chyba wielka szansa na odrodzenie polskiej piłki? - Patrzenie na polską piłkę przez pryzmat reprezentacji jest zbyt banalne. Zrobiliśmy wiele rzeczy, a to, że reprezentacja wygrywa, to nas wszystkich cieszy i motywuje do dalszej pracy. Robert Lewandowski został mianowany kapitanem kadry. To dobry pomysł? - On zawsze dobrze gra w reprezentacji. Liczenie mu, ile czasu nie strzelił gola, to zadanie dla matematyków i statystyków. Nas to ogóle nie interesuje. On bardzo pomaga kolegom. A tym, że został kapitanem... Jest tu pewna logika. Trener zastał reprezentację w stanie rozkładu, scementował ją, wymyślił koncepcję, strategię, taktykę grania. Tak się złożyło, że Kuby nie było ze względu na kontuzję. Prawdopodobnie wzmocni nas na wiosnę. Trener chciał chyba uniknąć debaty, która powstałaby w lutym czy w marcu i mogłaby przeszkodzić drużynie w przygotowaniach. Dlatego wyprzedził wszystkich i podjął decyzję. Uważam, że słuszną. Kuba może czuć wprawdzie pieprzyk pod stopami, ale jak wróci i będzie w formie, może pomóc kadrze i być tak samo ważnym zawodnikiem, jak każdy inny.