Boniek i Kosecki to silne osobowości. Boniek wziął odpowiedzialność za całość polskiego futbolu, a Kosecki odpowiada za szkolenie, chociaż wcześniej miał ambicje bycia numerem jeden. Każdy z nich ma swoje wizje piłkarskiej rzeczywistości w naszym kraju. Obaj byli zgodni, że czas Jerzego Engela w PZPN dobiegł końca. Jednak już do tego, kto ma zostać nowym dyrektorem sportowym, początkowo nie było zgody. Kosecki forsował Piotra Nowaka, Boniek tymczasem postawił na Stefana Majewskiego. Myślę, że Majewski - jako człowiek ułożony i ambitny - był do zaakceptowania i dla "Kosy". Pojawił się wariant obsady stanowiska trenera reprezentacji olimpijskiej Nowakiem, ale i tutaj Boniek miał inne zdanie. Kosecki przyznaje: "Kontrkandydatami byli Piotrek Nowak i Michał Probierz". Marcin Dorna też wywarł dobre wrażenie, więc obaj panowie i tutaj poszli na kompromis. Kolejne kompromisy to obsada stanowisk trenerów reprezentacji juniorów, ale w tym momencie to już Boniek akceptował propozycje Koseckiego, a nie odwrotnie. Przełamali lody W Hiszpanii widać, że przełamali lody. Kosecki w federacji Hiszpanii czuł się jak ryba w wodzie. Boniek też był zachwycony przyjęciem ze strony szefa federacji Angela Marii Villara i otwartością, z jaką rozmawiano nie tylko o szkoleniu dzieci i młodzieży, ale i wszystkich problemach. Boniek przyznaje: "Rozwiązań hiszpańskich nie sposób przenieść na nasz grunt. Inna mentalność, inny klimat, inne problemy. Jednak sądzę, że wiele możemy skorzystać na dialogu, który właśnie rozpoczęliśmy". Prezes PZPN mówi: "Ich system szkolenia dzieci w wieku 6-12 lat jest jednolity. I przynosi kapitalne efekty". Kosecki dodaje: "Federacja narzuciła, co mają trenować. A u nas pewnie podniósłby się raban". Widać jednak, że i Boniek, i Kosecki chcą narzucić projekty ogólnopolskie, jak choćby ogólnopolską ligę juniorów. Ten projekt jest właśnie konsultowany i ma zostać przyjęty przez zarząd związku 20 lutego. Obaj prezesi PZPN są pod wrażeniem "Ciudad del Futbol de Las Rozas", czyli siedziby federacji Hiszpanii. Nie jest to obiekt, który forsował poprzedni prezes PZPN Grzegorz Lato. Lato uważał, że siedziba powinna mieć kilkanaście tysiącach metrów kwadratowych, z których tylko 3, czy 4 tysiące to miała być powierzchnia użytkowa. Tymczasem w Hiszpanii na 12 hektarach znalazło się wszystko, co ma służyć działalności biura, ale i wszystkich reprezentacji - od pierwszej po juniorskie. Codziennie w siedzibie federacji przebywa Vicente del Bosque, selekcjoner mistrzów świata i Europy. I to właśnie del Bosque często wita reprezentacje młodszych kategorii wiekowych i ogląda ich treningi. Boniek wyobraża sobie, że również selekcjoner "Biało-czerwonych" Waldemar Fornalik będzie w ścisłym kontakcie z Marcinem Dorną i innymi trenerami młodzieży. Kiedy pytam o siedzibę PZPN na wzór siedziby "Real Federacion Espanola de Futbol", Boniek tylko kręci głową. Prezes PZPN mówi: "Ich budżet to 120 milionów euro, a nasz na razie nie przekracza 25 milionów euro". Sprawdziłem jednak, ile kosztowało wybudowanie siedziby federacji Hiszpanii, oddanej do użytku w 2003 roku. Okazuje się, że 42 miliony euro. Lato chciał postawić gmach na Wilanowie za 43 miliony złotych, czyli ponad 10 milionów euro. Boniek podważając budowę mówił, że budynek kosztowałby ostatecznie co najmniej 60 milionów złotych, czyli 15 milionów euro. Członek zarządu PZPN Kazimierz Greń w wywiadzie dla "Piłki Nożnej Plus" stwierdził niedawno, że mogłaby kosztować "dobrych sto milionów", a to już ponad 20 milionów euro. "Głupia" ustawa hazardowa Myślę, że Boniek gdzieś tam w głowie ma chęć budowy funkcjonalnej siedziby - takiego "domu polskiej piłki", gdzie byłoby biuro, fajna baza treningowa i możliwość zakwaterowania. Jestem pewny, że w tym pomyśle uzyskałby wielkie wsparcie ze strony Koseckiego. Obecny wiceprezes PZPN od podstaw zbudował własny klub - "Kosę" Konstancin, gdzie rok w rok szkoli się ponad stu młodych chłopców. Pytanie, czy Boniek otrzyma od Koseckiego wsparcie w walce z ustawą hazardową? Boniek nazywa ją - ni mniej ni więcej - a "głupią". Prezes PZPN mówi: "Czytałem właśnie, że minister sportu Joanna Mucha rozdysponuje na polski sport zawodowy 170 milionów złotych, czyli 40 milionów euro. A rok w rok polski sport nie zyskuje co najmniej 60 milionów euro od bukmacherów internetowych. Dysponuję ich wyliczeniami i to naprawdę przykre. Niezgodne zresztą z prawem Unii Europejskiej". Sprawa jest jednak nadzwyczaj pikantna, ponieważ obecny kształt ustawy wziął się z wielkiej afery politycznej, w której poleciały głowy Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego, czołowych polityków PO. Bońka, który zaproponował Koseckiemu stanowisko wiceprezesa PZPN, nie zawiodła intuicja. Kosecki to inteligentny człowiek, mający za sobą ciekawą kartę - piłkarską, biznesową i polityczną. Kosecki to nie jest jednak człowiek, któremu Boniek może dyktować warunki. Stąd kompromis jest koniecznością - tu i teraz, ale i na dłuższą metę. Bo "Kosa" - jak przekonują zachowania w Sejmie RP - kieruje się swoim przekonaniem, a nie czymś co narzuca ktoś mający wyższe stanowisko. Nawet jeśli jest nim szef rządu i Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Kosecki przyjmując propozycję Bońka zapewne nie zamierza poprzestać tylko na literze "i"... Chciałby zrobić coś konkretnego, trwałego i naprawdę efektywnego. A nie opowiadać o planach rozwoju, gotowych do 2019 roku, jak to ostatnio miał w zwyczaju jeden z czołowych działaczy PZPN... Autor: Roman Kołtoń