Michał Białoński, Interia: Prezes PZPN-u Cezary Kulesza namówił do pracy z reprezentacją Polski słynnego i utytułowanego Fernando Santosa. Jak pan ocenia ten wybór? Zbigniew Boniek: Każdy trener w dniu jego prezentacji niesie za sobą optymizm. Tak było zawsze. W naszym kraju z zagranicznym trenerem ów optymizm jest jeszcze większy niż byłby związany ze szkoleniowcem polskim. Życie pokaże, jak reprezentacja Polski będzie teraz wyglądała. Bez wątpienia Fernando Santos jest trenerem o znakomitym CV. I do niczego się nie można absolutnie przyczepić w jego wypadku. To trener doświadczony, który osiągnął spore sukcesy i sprawdził się nie tyko w dużych klubach z Grecji i Portugalii, ale także z reprezentacjami obu krajów. Charakterystykę Fernando Santosa znamy wszyscy, bo funkcjonuje od wielu lat. To trener, który lubi mieć poukładaną drużynę, grającą mądrze w defensywie i wychodzącą z groźnymi kontratakami. Jego zespoły potrafią strzelać bramki, a mało ich tracą, a do tego celu nie musi parkować popularnego autobusu we własnym polu karnym. Zbigniew Boniek o defensywnej taktyce Fernando Santosa Ale przecież po miesiącach z Czesławem Michniewiczem mieliśmy zacząć grać odważniej. Sam jestem ciekaw, jak poradzi sobie z naszą szatnią Fernando Santos. Na pewno początek będzie bardzo ważny, bo mamy dwa mecze w marcu, z Czechami i Albanią, które wbrew pozorom są dość trudne, przeciwnicy są dość wymagający, więc już "na dzień dobry" będzie ciekawie. W tym wyborze widzę trochę podobieństw do Leo Beenhakkera. Zbigniew Boniek: Fernando Santos jak Leo Beenhakker Ale wielki Holender nie miał takich osiągnięć selekcjonerskich, jakie ma Santos. - Ale miał bardzo dobrą kartę dokonań klubowych, gdy przyjeżdżał do Polski, bardzo dobre CV. Beenhakker też zaczynał od ważnych meczów. Po jednym meczu towarzyskim z Danią zaczynał eliminacje i na początek przegrał z Finlandią, później zremisował z Serbią, a później wszystko mu się dobrze ułożyło. Pamiętamy zwycięstwo po pięknym meczu nad Portugalią, a później awans na ME. Czy brak czasu na poznanie zespołu nie zaszkodzi Fernando Santosowi? - Wydaje mi się, że jego doświadczenie i inteligencja pomogą mu we właściwej reakcji. Na pewno już od dzisiaj zabierze się ostro do pracy. Będzie cały czas o niej myślał, studiował, wykorzysta do pomocy różnych współpracowników. Zatem bem vindo a Polónia, witamy w Polsce panie Fernando Santos! Życzę awansu na mistrzostwa Europy w Niemczech. Na pewno będzie to fantastyczny turniej i każdy by chciał w nim uczestniczyć. Czyli nie uważa pan, że PZPN zdecydował się na randkę w ciemno i zminimalizował ryzyko ewentualnego niepowodzenia? - Mam nadzieję, że tak. Najważniejsze będą jednak owoce pracy nowego selekcjonera. Teoretycznie się mogło wydawać, że ryzykownym rozwiązaniem jest powierzenie kadry Jerzemu Brzęczkowi. Tymczasem ten młody polski selekcjoner zdobył 25 na 30 punktów w eliminacjach do Euro 2020 i wygrał grupę zdecydowanie, a tym, którzy głoszą tezę, że reprezentacja Polski wiezie się na plecach Roberta Lewandowskiego przypomnę, że w pierwszych meczach tamtych eliminacji "Lewy" nie zdobył żadnej bramki. Jak to się mówi, umarł król, niech żyje król! Mamy nowego selekcjonera, życzę Fernando Santosowi wszystkiego najlepszego. Sęk w tym, że na zmianę stylu na bardziej ofensywny kibice pewnie nie mogą liczyć. Przynajmniej nie od razu? Fernando Santos najpierw koncentruje się na dobrej obronie. - Wszyscy tak robią we wszystkich sportach. Nie ma innej drogi do sukcesu, jak solidna defensywa. Jak pan ocenia asystentów selekcjonera - Łukasza Piszczka i Tomasza Kaczmarka? Obaj mówią po niemiecku, ale żaden po portugalsku. - W Polsce wytworzyły się jakieś mity, że kluczowe znaczenie mają ci, którzy pomagają selekcjonerowi. Oni są od pomagania, a nie przeszkadzania, stoją w cieniu. Nie sądzę, aby ktokolwiek z ekspertów znał asystentów selekcjonerów najsilniejszych reprezentacji świata. Poza może słynnym Thierrym Henry’ym, który asystował Roberto Martinezowi w Belgii. Strategię i plan pracy układa selekcjoner i od niego zależy najwięcej. Reszta jest do pomocy. W polskich mediach krąży już informacja o tym, że Fernando Santos w Portugalii jest skazany za oszustwa podatkowe. Czy to nie będzie dla Santosa takim balastem w pracy jak znajomość z "Fryzjerem" była dla Czesława Michniewicza? - Nie mam żadnych informacji na ten temat. Nie interesują mnie one. Życzę Fernando Santosowi jak najlepiej. Będę go oceniał i klaskał mu za to, co robi na boisku z reprezentacją Polski. Fernando Santos, w odróżnieniu od Paula Sousy zamieszka w Warszawie, ma tu rodzinę. Czy to jest dobry sygnał? Sousa mieszkał w Portugalii i do Polski przyjeżdżał tylko na zgrupowania. - To nie ma prawie żadnego znaczenia. Michniewicz mieszkał w Polsce, Sousa poza nią, a gdybyśmy spojrzeli na to, ilu zawodników z Ekstraklasy zadebiutowało w kadrze, to okazałoby się, że za Sousy było ich więcej. W meczu z Hiszpanią na ME grali Puchacz i Kozłowski. Zawodnicy z polskiej ligi u Sousy odgrywali większą rolę niż u Michniewicza. To wszystko powielane frazy, które później są w zależności od wyniku, a nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Rozmawiał Michał Białoński, Interia Czytaj też: Fernando Santos selekcjonerem! Prezes Kulesza ogłosił to oficjalnie!