Dariusz Wołowski, Interia: Przed meczem ze Szwecją powtarzał pan, że Polska jest faworytem. Tymczasem pojedynku o punkty ze Szwedami nie wygraliśmy od 1974 roku. Zbigniew Boniek: Odpowiem pytaniem. Co jest kluczowe w piłce: historia, statystyka, czy aktualna forma i klasa piłkarzy? Ja uważam, że to drugie. Wziąłem więc składy obu drużyn i zacząłem porównywać od Szczęsnego i Olsena do Lewandowskiego i Isaka. Wyszło mi, że Czesław Michniewicz ma co najmniej tak samo dobrych graczy. A ponieważ baraż rozgrywano na Stadionie Śląskim, to dawało przewagę Polakom. Co się zmieniło od czasu przegranego 2-3 meczu ze Szwecją podczas Euro 2020? - Zamykam oczy i widzę sytuację Emila Forsberga z 2. minuty spotkania w Sankt Petersburgu. Po jego strzale przegrywaliśmy wtedy 0-1. Ten sam Forsberg, w Chorzowie znów miał znakomitą okazję na gola, po stracie piłki w środku pola przez Krystiana Bielika. Tym razem strzał Szweda obronił jednak Wojciech Szczęsny i wciąż było 0-0. Takie detale robią różnicę w dzisiejszej piłce. Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński - bohaterami barażu o Katar byli piłkarze ostatnio ostro krytykowani przez kibiców. - Jeśli ktoś nie umie sobie poradzić z krytyką, nie może grać w piłkę na najwyższym poziomie. Szczęsny, Krychowiak, Zieliński pokazali wczoraj, że mogą. Jedną rzeczą jest jednak krytyka, drugą napadanie na człowieka. Tak jak na Czesława Michniewicza, któremu przy każdej okazji wypomina się 711 rozmów z "Fryzjerem". Mogę powiedzieć tyle: zanim zatrudniałem Czesława w kadrze U21, zadzwoniłem gdzie trzeba. Powiedziano mi, że nie ma wobec niego żadnych korupcyjnych zarzutów. "Fryzjer" był ważną postacią w Amice Wronki i Wielkopolskim ZPN, Michniewicz go dobrze znał i utrzymywał kontakty. Tak jak ja dobrze znałem prawnika PZPN, gdy byłem prezesem i rozmawiałem z nim przez telefon po cztery razy dziennie. Gdybym teraz trafił do sądu, to czy te nasze rozmowy obciążały prawnika? Mecz ze Szwecją kosztował Michniewicza wiele nerwów. W rozmowie z reporterem TVP selekcjoner nie zapanował nad emocjami. - Dla Michniewicza to był najważniejszy mecz w życiu. Przygotowywał go pod wielką presją, był w stresie. Tymczasem niektórzy dziennikarze, którzy pouczają Czesława na temat moralności, bywają irytujący. Tak jak z Paulo Sousą po jego ucieczce z PZPN. Najgłośniej protestowali ci, którzy sami bez mrugnięcia okiem idą tam, gdzie więcej płacą. Pogadajmy jednak o piłce, zamiast o tym polskim piekiełku. Nie żałuje pan zatrudnienia Paulo Sousy? - A co to ma teraz za znaczenie? Kiedy Sousa zerwał kontrakt z PZPN, a nowy prezes Cezary Kulesza zatrudnił Michniewicza, pomyślałem sobie, że kadrze to wyjdzie na dobre. No i wyszło. Baraż ze Szwecją był dokończeniem eliminacji. Drugie miejsce w grupie dało Polsce prawo do dalszej gry o Katar. Z czym drużyna Michniewicza pojedzie na mundial? - Ja tak daleko w przyszłość nie wybiegam. Do 21 listopada jest prawie osiem miesięcy. Wcześniej Polska będzie walczyć w Lidze Narodów mając za rywali Belgię, Holandię i Walię. W czerwcu zespół Michniewicza zagra aż cztery spotkania, dwa we wrześniu. W tych spotkaniach drużyna może urosnąć, lub zmaleć. Jeśli urośnie, rozwinie się, a jest na to szansa, to w Katarze może być lepiej niż w Rosji. W piątek losowanie. Popatrzymy jakich rywali nam przyniesie. Dla pokolenia Roberta Lewandowskiego to będzie chyba ostatnia mundialowa szansa. Kapitan drużyny wykorzystał wczoraj jednego z najważniejszych rzutów karych w historii spotkań reprezentacji. - Irytuje mnie kiedy słyszę, że reprezentacja Polski to Lewandowski i 10 koszulek. Mamy po prostu jednego piłkarza światowej klasy i kilku innych słabszych, ale utrzymujących wysoki poziom. Bez Krychowiaka nie byłoby karnego, więc Lewandowski nie miałby co strzelać. Bez Zielińskiego nie byłoby 2-0 i drużyna ani przez chwilę nie poczułaby komfortu na boisku. Bez Szczęsnego Szwedzi prowadziliby 1-0 i wszystko mogłoby się wtedy potoczyć jak dziewięć miesięcy wcześniej w Sankt Petersburgu. Rzeczywiście dużo narzekamy na polską piłkę. Niesłusznie? - Lubimy pouczać trenerów, prezesów, piłkarzy. Wiemy co powinni robić, żeby było lepiej, jak szkolić, jak zarządzać. A jak przychodzi grać ze Szwecją, to podkulamy ogony i szykujemy się na porażkę. Irytujące są te polskie kompleksy. Zła opinia o naszym futbolu bierze się ze stanu piłki klubowej. Można go poprawić, ale Hiszpanią i Niemcami nie będziemy jeszcze długo, lub w ogóle nigdy. Reprezentacja Polski jedzie jednak na czwarty z kolei wielki turniej. Te dziesięć koszulek z pomocą Lewandowskiego jakoś sobie radzi. Nawet bez lewej nogi Bartosz Bereszyński jest najlepszym lewym obrońcą w Polsce. Kadra ma swoje wady i ograniczenia, ale też swoje atuty. Jeśli będziemy je ignorować i pomniejszać, daleko w piłce nie zajedziemy. Podstawa to wiara we własne siły. Mimo wszystko wydawało mi się, że pokonać Szwedów będzie trudniej niż się okazało wczoraj na boisku. - Trudno było bardzo. Nasi piłkarze musieli wznieść się na swój najwyższy poziom. Szwedzi mają przeciętnych graczy, ale wysoką kulturę gry, powtarzalność, konsekwencję. Dla nas są niewygodni, bo my z kolei gramy zrywami. Jest szarża, a potem przerwa, by nabrać sił przed kolejnym natarciem. Nie potrafimy utrzymać tego samego poziomu intensywności przez 90 minut. I nad tym z pewnością Michniewicz musi pracować. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: "Studnia bezdennego żalu". Szwedzi reagują na porażkę z Polską Czesław Michniewicz nie bierze Jeńców. "Leżał w krzakach pod redakcją" Jerzy Dudek dla Interii: - Dobrze, że Bozia dała nam Lewandowskiego