Nadzieja matką głupich chciałoby się powiedzieć po meczu z Czechami. Jedynie zwycięstwo zapewniało reprezentacji Polski szansę na awans na EURO 2024. A i tak trzeba było jeszcze trzymać kciuki za korzystne rozstrzygnięcie meczu Czechy - Mołdawia. Nie został spełniony niestety już pierwszy warunek. Polacy schodzili na przerwę prowadząc dzięki bramce Jakuba Piotrowskiego. Pomocnik Lodogoretsa dobrze odnalazł się w polu karnym w 38. minucie i wykorzystał błąd defensywy Czechów. Zanotował tym samym premierową bramkę w kadrze. Niestety nie zapewniła ona w piątek zwycięstwa. Krótko po zmianie stron do siatki trafił Tomas Soucek, a bramka zawodnika West Hamu wyraźnie podcięła skrzydła Polakom. W akcje wkradł się spory chaos, a sytuacji nie uratowały liczne zmiany dokonane przez Michała Probierza. Czesi w doliczonym czasie mogli zapewnić sobie zwycięstwo, ale Wojciech Szczęsny najpierw udanie interweniował przy uderzeniu Cvancary, a później Lingra. Po spotkaniu z mediami swoimi przemyśleniami podzielił się Michał Probierz. Trener dostrzega wiele pozytywów mimo niekorzystnego wyniku meczu. W rozmowie z "TVP Sport" wskazał też, co było największym mankamentem Polaków. - Dzisiaj tym spotkaniem pokazaliśmy, że ten zespół może grać dobrze. Pokazaliśmy, że potrafimy agresywnie grać, wygrywać pojedynki 1 na 1. Gdzieś tam brakowało nam tego wykończenia w jednej czy drugiej akcji. Za mało oddajemy strzałów. To jest nasz problem, że chcemy z tą piłką do bramki wjechać. Możemy tylko żałować, że tego spotkania nie wygraliśmy - dodał selekcjoner. Remis oznacza, że Polacy stracili szansę na awans na EURO 2024 na drodze eliminacji. Wciąż jednak istnieje ścieżka, która może umożliwić udział w turnieju. Dzięki korzystnym wynikom w Lidze Narodów biało-czerwoni powalczą o awans w barażach. Mimo to zarówno zawodnicy, jak i sztab szkoleniowy kadry byli mocno zdołowani wynikiem spotkania z Czechami.