- Czesi byli bardzo agresywni i szybko ułożyli sobie ten mecz. W ciągu pierwszych 15-20 minut byli dużo lepsi i to wykorzystali. Przy wyniku 0:2 chcieliśmy odrabiać straty. Wiedzieliśmy, że ta jakość w naszym zespole jest. Niestety, padła trzecia bramka, a my za późno łapaliśmy kontakt. Nie byliśmy już w stanie wrócić do tego meczu - przyznał po meczu wyraźnie podłamany Robert Gumny. Zobacz także: <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-wojciech-szczesny-wypalil-tuz-po-meczu-rozbrajajace-slowa-by,nId,6677322">Wojciech Szczęsny "wypalił" tuż po meczu Polaków z Czechami. Rozbrajające słowa. Był szczery do bólu</a> Czechy - Polska. Robert Gumny: Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym meczu Piłkarz Augsburga pojawił się na murawie w trybie awaryjnym - w siódmej minucie zastąpił kontuzjowanego Matty'ego Casha. "Biało-Czerwoni" przegrywali już wówczas 0:2, <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-polska-stracila-rekordowo-szybkiego-gola-w-dziejach-i-za-chw,nId,6675947">notując swój najgorszy początek meczu w historii. Nigdy wcześniej nie straciliśmy gola po 27 sekundach rywalizacji</a>. - Wejście przy takim wyniku bez rozgrzewki na pewno nie jest łatwe. Trzeba było szybko ubrać ochraniacze i wejść w ciężkie spotkanie, ratować sytuację. Nie mogę tego meczu zaliczyć do udanych. Trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć. W poniedziałek mamy następny mecz. Nie wiem, czy było to najgorsze wejście w mecz w historii, ale na pewno nikt sobie czegoś takiego nie życzy. Nie wiem, czy można zacząć gorzej - przyznał Robert Gumny. Okazja do poprawy nastrojów i podbudowania morale w reprezentacji Polski już w poniedziałek. Podopieczni Fernando Santosa zmierzą się wówczas w Warszawie na PGE Narodowym z Albanią. Początek spotkania o 20.45, relacja na żywo w Interii. Z Pragi, Tomasz Brożek Sprawdź również: <a href="https://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-co-sie-dzialo-w-przerwie-w-szatni-polakow-robert-lewandowski,nId,6676005">Co się działo w przerwie w szatni Polaków? Robert Lewandowski ujawnia reakcję Fernando Santosa</a>