"Pierwsze mecze pod wodzą trenera Nawałki na pewno nie były udane. Jaki jest koń, każdy widzi, niemniej uważam, że z uwagi na absencję kilku graczy oraz próby testowania nowych zawodników, obraz naszej reprezentacji jest trochę zamazany. Na nasze szczęście. Prawda jest taka, że wielu zawodników, którzy mieli okazję zaprezentować się w spotkaniach ze Słowacją i Irlandią, już więcej w kadrze nie zagra, albo bardzo długo będzie musiało czekać na drugą szansę. Reprezentacja Polski to nie imieniny u cioci Jadzi, gdzie każdy może przebywać tak długo jak chce" - dodał. Według gdańskiego szkoleniowca na początku swojej pracy nowy selekcjoner świadomie przyjął taką politykę kadrową. "Nie chcę bawić się w adwokata Nawałki, niemniej akceptuję jego koncepcję pracy. Adam dokonuje teraz rekrutacji do kadry, a kolejnym etapem będzie selekcja. Kilka pozycji wydaje się być niepodważalnych, niemniej selekcjoner musi stworzyć sobie ranking graczy na wypadek nieobecności kluczowych piłkarzy. Oczywiście takie testy nie mogą trwać w nieskończoność. Uważam, że w marcu, kiedy mamy zagrać w Warszawie z Rosją, powinniśmy poznań prawdziwe oblicze reprezentacji" - stwierdził. Kaczmarek spodziewa się w najbliższym czasie powrotu do kadry kilku zawodników, których Nawałka nie zdecydował się powołać na dwa pierwsze spotkania. W tym gronie widzi on zwłaszcza Sebastiana Boenischa, Eugena Polańskiego, Damiena Perquisa i Ludovica Obraniaka. "Reprezentacja Polski potrzebuje z pewnością także na środku obrony Kamila Glika. Niebawem wróci także po kontuzji Łukasz Piszczek, który dla mnie jest pewniakiem na prawej obronie. Pozostaje także kwestia gry Mateusza Klicha, z którym mogą być pewne problemy. Dopuścił się on bowiem grzechu obrazy 43 tysięcy kibiców" - zauważył. Popularny "Bobo" przekonuje, że trener Nawałka nie powinien mieć żadnego problemu z obsadą bramki, bo ma do dyspozycji trzech wysokiej klasy golkiperów - w kolejności Artura Boruca, Wojciecha Szczęsnego i Przemysława Tytonia. Zdecydowanie gorzej wygląda natomiast przypadek Roberta Lewandowskiego, a głównie jego braku skuteczności. "Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić, dlaczego Robert w Borussii wali jak z armaty i regularnie trafia do siatki, a w kadrze nie potrafi. Przecież Lewandowski miał dogodne sytuacje w meczach z Ukrainą i Anglią, tymczasem po powrocie do Dortmundu zdołał wykorzystać zdecydowanie trudniejsze okazje. Przewaga reprezentacji prowadzonych przez wcześniejszych selekcjonerów, Engela, Janasa i Beenhakkera polegała na tym, że mieli oni do dyspozycji napastników, którzy ciągnęli drużyny i zdobywali bramki w kluczowych meczach eliminacji. Warto przypomnieć Olisadebe, Frankowskiego, Żurawskiego, Rasiaka, a nawet Matusiaka. Od Roberta należy wymagać, bo pod względem umiejętności i prestiżu, jakim cieszy się na świecie, bije ich wszystkich na głowę" - podsumował Bogusław Kaczmarek.