"Bobo" imponował humorem. Portugalczycy mają Matkę Boską Fatimską, ale okazało się że nasza Częstochowska wcale nie jest gorsza - dowodził na Estadio da Luz Kaczmarek. - Nie wiem czy ten remis to drugie Wembley, ale jedno jest pewne: chłopaki spisali się na medal. Panowie, w starciu z wicemistrzami Europy i czwartą drużyną świata ugraliśmy cztery punkty! Po analizie sytuacji, w której straciliśmy pierwszego gola, drugi trener reprezentacji doszedł do wniosku, że bardziej zawinił Artur Boruc niz Michał Żewłakow. - Michał nie za bardzo mógł podawać do tyłu, bo widział, że Artek niepotrzebnie wyszedł z bramki i stąd straciliśmy takiego przypadkowego gola - komentował. - Ale muszę wam powiedzieć, że podczas całego meczu byłem spokojny, że nie przegramy. Portugalczycy popełniali szkolne błędy w obronie. Gdybyśmy jeszcze lepiej wykończyli dwie kontry, to mecz można byłoby wygrać. "Bobo" tłumaczył też, że postawienie na rzadko grającego w lidze rosyjskiej Mariusza Jopa nie miało nic wspólnego z randką w ciemno. - Śledzimy uważnie co się dzieje w coraz silniejszej lidze rosyjskiej. Mariusz grał ostatnio w dziewięciu meczach, a w trzeciej drużynie tabeli, jakiej jest FK Moskwa, nie jest łatwo się przebić. Dlatego dobra forma Jopa to nie przypadek. Kaczmarek daleki był od krytykowania naszego kapitana Macieja Żurawskiego za mizerny występ. - Maciek wykonał swoje zadanie. Walczył jak mógł, absorbował uwagę obrońców. A że przegrywał pojedynki główkowe? W starciu z rosłymi defensorami właściwie nie miał szans, a nasza taktyka była nastawiona na oddalanie piłki od własnego pola karnego, dlatego stosowaliśmy długie podania. Michał Białoński, Lizbona