- Nie zwracam uwagi na poklepywanie po plecach, choć prawdą jest, że już nie tylko ja i piłkarze, ale dużo większe grono osób wierzy, że damy radę - dodał Holender. - Mecz z Belgią będzie o wiele trudniejszy. Nie wiem, kto to wymyślił, żebyśmy o punkty grali wtedy, gdy inni grają mecze towarzyskie. Przez to nie mam czasu, żeby z chłopakami popracować! Gramy w środę, a niektórzy piłkarze dotrą na zgrupowanie dopiero w poniedziałek! Czyli, zaliczę z nimi ledwie dwa treningi. A przed Kazachstanem i Portugalią spędziliśmy razem 10 dni. Jest różnica - podkreślił Beenhakker. Holenderskiego szkoleniowca biało-czerwonych nie martwi fakt, że Maciejowi Żurawskiemu nie wiedzie się ostatnio w Celtiku Glasgow. - Nie wiem, dlaczego nie gra w Celticu, ale wiem jedno: u mnie ma pewne miejsce. Bo w meczu z Portugalią zagrał kapitalnie. Był świetny jako piłkarz i kapitan. Mając go na boisku, jestem spokojny, że to, co mu przekażę, trafi do innych piłkarzy. Żurawski zaimponował mi tym, jak podszedł do roli kapitana - tłumaczył 64-letni trener. Kontuzje wyeliminowały z kadry kilku zawodników. W ich miejsce Beenhakker powołał graczy z polskiej ligi. - Nie zawracam sobie głowy Jeleniem, Kowalewskim, Golańskim. Nie zagrają z Belgią, więc nie ma o czym mówić. Ja muszę się troszczyć o tych, którzy mi zostali! A z dnia na dzień ich ubywa. I to jest problem. Zawodnicy powołani z polskiej ligi spodobali mi się, więc dam im szansę. Tyle że tu trzeba postępować ostrożnie. Bo - z całym szacunkiem - co innego błysnąć w lidze, na swoim stadionie, przy kilku tysiącach przyjaznych kibiców, a co innego rozegrać świetny mecz na wyjeździe z Belgią. Pod wielką presją kibiców przeciwnika - podkreślił Beenhakker.