"Dlatego pojawiam się na konferencjach, warsztatach szkoleniowych, dlatego byłem w Cardiff, gdy wybierano gospodarza Euro 2012. Podglądam, co się dzieje w młodszych rocznikach, chcę pojechać na mistrzostwa świata do Kanady z drużyną do lat 20. Pracuję, myśląc już o Euro 2012" - dodał Holender. "Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie to problem stadionów, dróg, ośrodków treningowych, ale też podniesienia reprezentacji na taki poziom, żeby mogła przed własną publicznością osiągnąć sukces. I trzeba zacząć o tym myśleć już dziś, układać listy piłkarzy urodzonych w latach 1984, 1985, 1986, pilnować, by nie zgubili się po drodze" - podkreślił Beenhakker, który po dobrych wynikach z reprezentacją ma duże poparcie wśród kibiców i działaczy. Szkoleniowiec przypomniał, że nie brakuje w Polsce osób wrogo nastawionych. "Kilka tygodni temu podjąłem się najkrótszego zadania w moim zawodowym życiu: chciałem pomóc drużynie, z którą jestem emocjonalnie związany. Ten tydzień w Feyenoordzie zakończył się przegraną z Groningen i przypomniał mi, gdzie są moi wrogowie. Ci, którzy na początku mojej pracy mieli wiele do powiedzenia, po sukcesach zamilkli, a teraz znowu podnieśli się ze swoich miejsc. Nadchodzą ze swoimi frustracjami, zazdrością, złą wolą. W porządku, przynajmniej wiem, na kogo mam uważać. Mogę dyskutować, dlaczego na najbliższe mecze powołałem Wojciecha Kowalewskiego, rezerwowego w Spartaku Moskwa, a nie Tomasza Kuszczaka z Manchesteru. Mam swoje powody, bo moje informacje są lepsze, ale za krytykę tej decyzji się nie obrażę, bo dotyczy sportu. Irytują mnie za to osobiste wycieczki, zaglądanie w moje życie prywatne. Pod tym względem w innych krajach, w których pracowałem, było łatwiej. Bardziej taktownie. Gdy czasami otwieram gazety w Polsce, oczom nie wierzę. Żeby pisać takie rzeczy, trzeba być niedouczonym, źle wychowanym albo po prostu chorym na umyśle" - podkreślił. Beenhakkerowi nie brakuje kłopotów przed czerwcowymi meczami eliminacji Euro 2008 z Azerbejdżanem i Armenią. Z powodu kontuzji z kadry wypadło kilku zawodników m.in. Łukasz Garguła z BOT GKS Bełchatów. "Uznaliśmy po naradach ze sztabem GKS, że Łukasz nie da rady zagrać w najbliższych meczach. On jest rozczarowany, my jesteśmy rozczarowani, ale kontuzja to nie dramat, lecz wyzwanie. Kiedy w listopadzie graliśmy z Belgami, kontuzje wyeliminowały aż dziesięciu piłkarzy. I jaki był wynik? Pokazaliśmy, że potrafimy sobie radzić w takiej sytuacji. Mam piłkarzy, którzy są gotowi do poważnej gry, moim zadaniem jest rozpoznać, co jest komu potrzebne. Nad tym właśnie będę z nimi pracował w przyszłym tygodniu we Wronkach" - wyznał selekcjoner.