- Cała ich kultura piłkarska zatrzymała się w miejscu. Piłkarzom brakuje pewności siebie, najlepiej się czują schowani na własnej połowie. Byle nie podejmować ryzyka, nie brać odpowiedzialności - dodał holenderski szkoleniowiec. - W polskiej piłce jest podobnie. Mecz z Portugalią pokazał jednak, że można to zmienić i to jest dla mnie największy powód do dumy. Samo zwycięstwo było bardzo ważne, bo Portugalia to jedna z najlepszych drużyn na świecie, ale prawdziwą radość dało mi to, że wreszcie przeciągnąłem piłkarzy na swoją stronę. W tym fatalnym, przegranym meczu z Finlandią drużyna była rozbita na dwie grupy. Jedni upierali się, by grać w starym stylu, cofając się po stracie piłki, i ratować się długimi podaniami. Inni próbowali grać, jak ich o to prosiliśmy: atakować, wymieniać jak najwięcej podań. Nie da się wygrać meczu, jeśli piłkarze ciągną wózek w różne strony. Trzeba nam było dziesięciodniowego zgrupowania przed meczami z Kazachstanem i Portugalią, żeby wreszcie wszyscy piłkarze uwierzyli, że opłaca się być po naszej stronie. Dla takich chwil zostaje się trenerem - podkreślił Beenhakker. - Nie wiem, kto był odpowiedzialny za ustalanie terminów spotkań, ale jest dla mnie nieporozumieniem, że z Belgią gramy w dniu, który w kalendarzu FIFA jest terminem meczów towarzyskich. To oznacza, że trener może zabrać piłkarzy z klubów dopiero 48 godzin przed meczem. Nie będziemy mieli czasu na żadne poważne przygotowania. Dobrze przynajmniej, że Belgowie też mają ten problem i zbiorą się dopiero po kolejce ligowej. Wspólnych kłopotów mamy zresztą więcej: kartki, kontuzje. U Belgów nie zagrają świetny napastnik Moussa Dembele i obrońca Vincent Kompany, ale nasze straty są większe. Właśnie wypadł z kadry kontuzjowany Paweł Golański, wcześniej to samo spotkało Mariusza Jopa, Arkadiusza Głowackiego, Arka Radomskiego, za kartki nie zagra Wojciech Kowalewski. Zabraknie dwóch obrońców i bramkarza z meczu z Portugalią, a do tego nie mam pojęcia, w jakim stanie zawodnicy dotrą do Belgii. Na pewno pokonanie Portugalii dodało im pewności siebie, ale będę zmuszony zrobić kilka zmian. W jedenastce pojawią się nowi piłkarze, zmianie ulegnie sposób gry. Gdybym chociaż mógł popracować z nimi dłużej na zgrupowaniu... Nie mogę dać żadnej gwarancji, że zagramy tak jak z Portugalią. Może to zabrzmi głupio, ale taka jest właśnie prawda o trenerach reprezentacji. Jesteśmy skazani na niepewność, jak kluby przygotują nam piłkarzy - stwierdził trener biało-czerwonych. Beenhakker oglądał z trybun mecz Legia Warszawa - Lech Poznań. Dwóch zawodników przykuło jego uwagę, ale Holender nie chciał zdradzić ich nazwisk. - Nie chcę stresować piłkarzy. Kiedy zapraszasz ich do drużyny, muszą to usłyszeć od ciebie albo od działaczy związku, a nie przeczytać w gazecie. Na ogłaszanie zmian w obecnej kadrze będzie jeszcze czas, mogę tylko powiedzieć, że zobaczyłem dwóch nowych, bardzo interesujących piłkarzy. Talentów widzę zresztą w polskiej lidze znacznie więcej. Problem w tym, że dystans, jaki dzieli waszą ekstraklasę od tego poziomu, na który trzeba wejść, by osiągać sukcesy, jest bardzo duży. Nie chcę, żeby ktoś się teraz obrażał, nie szukam winnych, ale trzeba być realistą. Polska piłka została bardzo z tyłu, jeśli chodzi o taktykę i szkolenie młodzieży. Widzę tu tylu utalentowanych piłkarzy, ilu mają Portugalczycy, Francuzi czy Holendrzy, ale tam mam gwarancję, że ktoś się nimi dobrze zajmie. A w Polsce widzę diament i pytam z niepokojem: jak on będzie szlifowany? - wyznał Beenhakker.