- Bardzo lubiłem i szanowałem Janasa, ponieważ to nie tylko dobry trener, ale i dobry człowiek. Pomagał nam, kiedy mógł, a jak nie mógł, to nie przeszkadzał - dodał Żewłakow. - Beenhakker pracuje nad naszą mentalnością. Powtarza, że nie bronimy się na swojej połowie po to, żeby nie stracić bramki, ale żeby zdobyć piłkę. Bo to jest podstawa do rozpoczęcia własnej akcji. Beenhakker przypomina mi trochę Jerzego Engela. Jest tak samo konkretny, wie, czego chce, i w jasny sposób to przekazuje. Ma wszystko poukładane, jest zdyscyplinowany i wymaga tego samego od nas. Ale jednocześnie to nie jest typ dyktatora. My doceniamy jego autorytet, pewnie większości lub nawet wszystkim kolegom imponuje, że może pracować z kimś tak wielkim. Ale jednocześnie to otwarty człowiek, szybko nawiązuje z nami kontakt, potrafi wbić szpilkę, kiedy trzeba, jest jednak przy tym dowcipny i sam zna się na żartach. - podkreślił zawodnik Olympiakosu Pireus. Żewłakow przeszedł do greckiego klubu z Anderlechtu Bruksela. - Czuję się w Atenach znakomicie i kładąc się spać, nie mogę się doczekać, kiedy będzie rano. Gra mi się też dobrze na prawej obronie, awansowaliśmy do Ligi Mistrzów i mamy ambitne cele, bo Olympiakos nigdy wcześniej nie wyszedł w tej lidze z grupy. Gram m.in. z Brazylijczykiem Rivaldo. Kiedy nasza drużyna ma rzut wolny, lewą nogą strzela on, a prawą ja i nawzajem się zachęcamy - raz on, raz ja. Wielki mistrz i świetny kolega, normalny człowiek - zakończył Żewłakow.