"Za czasów Pawła Janasa reprezentacja też świetnie spisywała się w eliminacjach. To jednak nie przypadek, że dopiero sukcesy w meczach pod kierownictwem Beenhakkera spowodowały, że Polakami zainteresowały się zagraniczne kluby" - powiedział Kamil Kosowski, który po długiej przerwie znów znalazł się w kadrze. "Reprezentacja to jest witryna reklamowa. Ja daję im miejsce, a fakt, że wyjeżdżają za granicę, świadczy już tylko o ich klasie. W Borussii Dortmund, Arsenale Londyn, Anderlechcie Bruksela nie pracują idioci. Ludzie z tych klubów rozpoznali w moich piłkarzach to samo co ja - materiał na graczy światowego formatu" - podkreślił Beenhakker. "W tym momencie eliminacji nie mogę wymieniać wszystkich piłkarzy. Nowych wprowadzam powoli, a powołania dla Matusiaka, Żurawskiego czy Łobodzińskiego, o których mówi się, że są za słabi, wysyłam z pełną świadomością. Muszę mieć grono zaufanych piłkarzy, którzy nigdy mnie nie zawiedli, bo to oni doprowadzili nas do tego miejsca, w którym jesteśmy. Reprezentacja to nie dyskoteka, a ja nie jestem DJ. Powołania dostają ci, co do których mam przekonanie, że są w stanie osiągnąć międzynarodowy poziom. Naprawdę oglądam Artura Wichniarka w Arminii Bielefeld. Ale według mnie lepsza od Arminii jest Armenia" - wyznał Holender. Z uznaniem o pracy Beenhakkera wypowiada się najpoważniejszy kandydata na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski Henryk Kasperczak. "Beenhakkera trzeba cenić, bo jest skuteczny. Pokazał, że są w Polsce talenty. Bardzo chętnie zostanę kiedyś selekcjonerem, to moje marzenie. Ale przecież teraz ten facet robi z kadrą świetną robotę" - stwierdził Kasperczak.