Jak twierdzą działacze tamtejszej federacji Beenhakker w 2008 roku wróci do pracy z reprezentacją Trynidadu i Tobago i będzie przygotowywać ją do występu w następnych mistrzostwach świata. "Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z panem Beenhakkerem i cieszymy się, że może ona być kontynuowana. Niestety, przez najbliższe dwa lata będzie mógł pełnić tylko funkcję strategicznego doradcy. Zawarliśmy już jednak porozumienie, że w 2008 roku wróci na stanowisko selekcjonera i będzie prowadzić reprezentację naszego kraju przynajmniej do 2010 roku" - powiedziała "Dziennikowi" Sharon O'Brien, asystent generalnego menedżera federacji Trynidadu i Tobago. Obecnie kadrę tego kraju prowadzi były asystent Beenhakkera Wim Rijbergen, ale to don Leo ma mieć najwięcej do powiedzenia. Czy selekcjoner reprezentacji Polski pobiera pieniądze za "doradzanie" od federacji Trynidadu i Tobago? "To nie są sprawy, o których mogę z wami rozmawiać" - stwierdziła O'Brien. "Będziemy musieli zająć oficjalne stanowisko. Nie interesuje mnie, co pan Beenhakker będzie robić po 2008 roku, ale jeśli teraz faktycznie współpracuje z federacją Trynidadu i Tobago jako doradca, to dla mnie nie jest to rzecz normalna ani właściwa" - powiedział Jerzy Engel, który ma objąć funkcję szefa wydziału szkolenia PZPN. "Już w ubiegłym miesiącu zapytałem wprost przedstawicieli władz PZPN, czy wiedzą, że Beenhakker wciąż jest związany z kadrą Trynidadu i Tobago. Panowie Kolator, Apostel, Listkiewicz i Lato udali, że nie wiedzą o co chodzi. Gdyby Beenhakker wciąż brał pieniądze od innej federacji za pracę z reprezentacją to byłby paradoks na skalę światową" - dodał Janusz Wójcik, szef sejmowej komisji sportu. Sam Beenhakker zapewnia, że będzie doradzał Trynidadowi tylko wówczas, jeśli pozwolą mu na to obowiązki w Polsce.