Sprawdź, kiedy Polacy grają na ME we FrancjiInteria: W piątek selekcjoner Adam Nawałka roześle powołania na towarzyskie mecze z Serbią i Finlandią. Widzi pan miejsce dla nowych twarzy w kadrze? Bartosz Bosacki: Trener Nawałka wiele razy już zaskakiwał. Sztab szkoleniowy wie, czego w danym momencie potrzebuje ta reprezentacja. Jeśli uzna, że przyda się świeża krew, to pewnie na zgrupowaniu pojawią się nowe twarze. Nie chcę podpowiadać selekcjonerowi, bo pewnie wszystko ma już ustalone. Grał pan na środku obrony. W kadrze na tej pozycji jest Kamil Glik, a dalej przepaść. Kto powinien mu partnerować? - Ci, którzy byli już próbowani. Tak jak pan powiedział, Kamil Glik jest numerem jeden w naszej defensywie bez dwóch zdań. Pytanie, kto powinien występować obok niego. Michał Pazdan gra bardzo dobrze pod okiem Adama Nawałki, zresztą też w klubie prezentował już wysoką formę u tego szkoleniowca. Łukasz Szukała natomiast nie zawiódł w meczach eliminacji. Sztab szkoleniowy na pewno monitoruje teraz jego sytuację w klubie, rehabilitację, bo ten zawodnik jest potrzebny tej drużynie. Czyli koniec z eksperymentowaniem? W dobrej dyspozycji są m.in. Igor Lewczuk, Marcin Kamiński, Wojciech Golla czy Bartosz Salamon. - Zawsze jest miejsce na próby. Piłkarze, których pan wymienił, nie są anonimowi. Udowodnili w tym sezonie, że potrafią grać w piłkę. Zresztą reprezentacja to takie miejsce, w którym nie ma przyrezerwowanych ról na stałe. Wczoraj lepszy był jeden, dziś drugi, jutro trzeci. Warto próbować różnych rozwiązań. Igor Lewczuk i Marcin Kamiński już teraz mają reprezentacyjne umiejętności. Warunek jest jeden - obaj muszą być w najwyższej formie. Jeśli nie będą w odpowiedniej dyspozycji, nie sprawdzą się w kadrze. Pan na mistrzostwa świata do Niemiec pojechał w trybie awaryjnym. Wystąpił pan w turnieju i spisał się bardzo dobrze, bo strzelił dwa gole w spotkaniu z Kostaryką. Lepiej pojechać na dużą imprezę z marszu, tak jak pan, czy przygotować się do tego dużo wcześniej? Bo np. Wojciech Golla byłby w reprezentacji debiutantem. - To wszystko zależy od indywidualnych możliwości zawodnika. Jednego może to zabić, a innemu pomóc. Oczywiste jest, że nikt nie chce mieć problemów z presją i wolałby wiedzieć już dużo wcześniej i mieć psychiczny komfort. Nie zawsze się to jednak udaje i tak było w moim przypadku. Rozmawiał Łukasz Szpyrka