Po niespodziewanej porażce w pierwszym meczu turnieju kwalifikacyjnego z Macedonią Północną 0:2, piłkarze trenera Wojciecha Kobeszki nie mogli już się potknąć, jeśli chcą awansować do drugiej fazy eliminacji. W Inowrocławiu rywala mieli teoretycznie najsłabszego, bo mierzyli z nisko notowanym Kazachstanem, który w środę uległ Niemcom aż 0:6. Selekcjoner przestrzegał przed lekceważeniem rywala. Wyjściową jedenastkę mocno jednak przemeblował. Z meczu z Macedonią zostali tylko Lewis Pitan, Dariusz Stalmach, Dawid Drachal i Junior Nsangou. To z jednej strony miało wystarczyć na Kazachstan z drugiej pozwolić zachować siły na Niemcy. Tyle że po krótkiej przewadze Polaków, szybko do głosu doszli rywale. Najpierw mieli rzut różny, a po chwili rzut wolny, ale pomocnik Kazachastanu trafił w... koło do rzutu młotem. Mecz rozgrywano bowiem na stadionie w Inowrocławiu, który pełni też funkcję lekkoatletycznej areny. Do przerwy 2:0 dla Polski Biało-czerwoni nie mieli pomysłu, jak poradzić sobie z rywalem, który całą drużyną ustawiał się na własnej połowie. Rozgrywanie piłki wszerz boiska niewiele dawało poza ryzykiem jej straty. W końcu dobra akcja prawą stroną Barczaka, pozwoliła na dokładne dośrodkowanie Drachalowi, ale Nsangou uderzył prosto w ręce Mirasa Rikarda. Po chwili świetnie podanie Kalemby, ale Stalmach nie opanował piłki w polu karnym. W 23. minucie Polacy dopięli swego - na lewej stronie Lewicki wymienił piłkę z Nsangou, podał wzdłuż bramki, Śmiglewski nie zdołał strzelić, ale do odbitej piłki dopadł Dziuba i trafił na 1:0. Mimo że biało-czerwoni nadal przeważali, mieli kłopoty z tworzeniem groźnych okazji. Rywale też kilka razy zaatakowali, ale defensywa grała dość pewnie. W końcówce pierwszej połowy Polacy mieli dwa rzuty rożne. W doliczonym czasie Barczak świetnie podał na głowę Tomaszewskiego, ale Kazachstan uratował słupek. Tyle że na chwilę, bo do piłki najszybciej doskoczył Śmiglewski i było 2:0. Tuż po zmianie stron przed polem karnym został sfaulowany Stalmach. Z rzutu wolnego z około 20 metrów Lewicki uderzył nad murem, ale też minimalnie nad bramką. Polacy chcieli jak najszybciej dobić rywali i to im się udało. Trzecia bramka była dość podobna do drugiej. Z rzutu rożnego znów dośrodkował Barczak, tym razem głową uderzył Pitan, ale strzał zablokował obrońca. Piłka znów spadła tam, gdzie był Śmiglewski i napastnik Cracovii zdobył drugą bramkę. Ostatnio dziesięć minut Polacy grali w przewadze zawodnika po czerwonej kartce dla Baktiszata Abdulajewa, który brutalnie sfaulował Mendesa, ale polski bramkarz się pozbierał. W doliczonym czasie Polacy mieli rzut karny, ale świetną okazję zmranował Kacper Terlecki