"Selekcjoner ma zawodników, którym ufa i to zrozumiałe, że woli na nich stawiać. Cóż, pozostaje mi czekać na kolejną szansę" - stwierdził Zieńczuk. "Najważniejsze, by utrzymać wysoką formę w klubie. Bo czasem jest tak, że powołanie przychodzi akurat wtedy, gdy forma spada i wtedy trudno jest udowodnić swoją przydatność w reprezentacji. Jesteśmy blisko awansu i nie ukrywam, że zależy mi, aby zadomowić się w kadrze. To ostatni gwizdek, bo trzon zespołu jest już znany. Będę jednak walczył o wyjazd na Euro 2008 . Wszystko pozostaje w moich nogach" - dodał piłkarz "Białej Gwiazdy". Kaczmarek zaprzeczył, żeby to mecz z Węgrami (0:1), gdzie Zieńczuk zagrał 45 minut, przekreślił jego szanse na powołanie. "Marek ani tam nie błysnął, ani nie zawiódł. Zaprezentował się tak, jak większość. Nie przekreśliliśmy go, ale teraz nie ma już czasu na eksperymenty, bo musimy wygrać z Belgią!" - podkreślił asystent selekcjonera. "Przecież, jeśli na lewym skrzydle nie występuje Jacek Krzynówek, gra tam Ebi Smolarek. No i wrócił do reprezentacji Kamil Kosowski. Problemem Marka jest więc to, że na tej pozycji grają zawodnicy decydujący o obliczu reprezentacji. Zestawiając kadrę, musimy utrzymać balans między poszczególnymi pozycjami, wyważyć proporcje w defensywie i ofensywie. Gdybyśmy wzięli Zieńczuka, to kosztem kogoś, kto będzie miał do wypełnienia ważne zadania na innej pozycji" - argumentował Kaczmarek.