Interia: Czy spodziewałeś się, że kibice wybiorą właśnie ciebie Sportowcem Kwietnia, choć konkurentem był m.in. strzelający gola za golem Robert Lewandowski? Artur Boruc: - Nie, jak najbardziej jestem zaskoczony tym wyborem i bardzo się z niego cieszę. Grałem przecież w Championship, lidze, która nie przykuwa takiej uwagi mediów jak Premier League. Nie ma na jej meczach tylu kamer. Kibice jednak dostrzegli mój udział w awansie AFC Bournemouth i z tego się cieszę. Co było kluczowe po twoim przyjściu do tego klubu? Właściwy trener, szatnia, odpowiednie miejsce i czas? - Myślę, że w tym wszystkim było dużo szczęścia, a bez tego nie ma sukcesów. - W Bournemouth poznałem piłkarzy, którzy zapracowali sobie mocno na ten awans, ciężko pracowali. Wierzyli w sukces. A jaka była moja rola w tym wszystkim, to nie mnie oceniać. Czy są już plany na nowy sezon? Są zapewnienia właścicieli odnośnie np. podniesienia budżetu, transferów, tak, byście za rok nie byli skazani na dramatyczną walkę o utrzymanie, tylko o coś więcej? - Nie mam pojęcia o finansach na przyszły sezon. Na szczęście one nie zawsze odgrywają najważniejszą rolę. Wiele klubów wykłada spore kwoty na zakupy, ale nie zawsze za nimi podążają sukcesy. My musimy się skupić nad tym, by mieć przede wszystkim dobrą drużynę, a nie gwiazdy. 116 lat klub czekał na awans. Czuje się atmosferę wyjątkowego święta? - Oczywiście! Stworzyliśmy nową historię Bournemouth i jestem dumny z tego, że mogłem brać udział w tak wielkim wydarzeniu dla miasta i dla całego okręgu. Fajnie, że dla wszystkich tutaj jest to coś ważnego. Czy jest jakaś specyfika w podejściu do futbolu w 180-tysięcznym Bournemouth w porównaniu do tego, czego zaznałeś grając w Celticu Glasgow czy FC Southampton? - Zasadniczo nic się nie zmienia, wyspiarze wszędzie traktują futbol jak religię. Oczywiście, Premier League to inna organizacja niż Championship, ale mimo wszystko Bournemouth wciąż się zbliża do tej elity, poprzez kulturę i tłumy ludzi, jakie przychodzą na nasz stadion. W ten sposób całkiem zasłużenie będziemy w tej elicie już w przyszłym sezonie. W czerwcu czeka cię kolejne wyzwanie z reprezentacją Polski - mecz z Gruzją na Stadionie Narodowym, który może przybliżyć nas do awansu na Euro 2016. Czekasz już na to spotkanie? - Na razie zacząłem wakacje, a na kadrę przyjdzie czas. Owszem, ten mecz z Gruzją może być kluczem do awansu, choć parę innych spotkań po nim przyjdzie nam jeszcze rozegrać, więc ja bym tonował hurraoptymistyczne nastroje. Kto wygra Ligę Mistrzów i komu kibicujesz? - Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Poważnie? Nie będziesz dzisiaj w napięciu oglądał półfinału Juventus - Real, a jutro meczu Barcy z Bayernem, z Lewandowskim w składzie? - Szczerze, to nie wiedziałem nawet, że grają już dzisiaj. Jestem teraz w trochę innym trybie... To zdradź, jak spędzasz wakacje? - Mogę powiedzieć, że... różnie (śmiech). Rozmawiał: Michał Białoński