- Dla mnie i dla drużyny przede wszystkim liczyło się zwycięstwo. Te bramki tak naprawdę nie mają jakiegoś wielkiego wpływu na to, jak się to wszystko zakończy - mówił Glik. Pod koniec meczu Michał Pazdan musiał opuścić murawę ze względu na problemy zdrowotne. Kamil Glik przyznał, że nie wie, co dokładnie stało się jego partnerowi na murawie, bo sam również zmagał się z problemami po końcowym gwizdku. - Miałem po meczu szybkie problemy żołądkowe, więc nawet się z Michałem nie widzieliśmy - wyjawił obrońca reprezentacji Polski. Chociaż Polska wysoko wygrała w Erywaniu, dla Kamila Glika wcale nie było to łatwe spotkanie. - Nastawialiśmy się na bardzo ciężki mecz i taki też był. Z wysokości trybun może wszystko wyglądało łatwo i przyjemnie, ale to trzeba było wybiegać, wywalczyć, naszarpać się. Mecz się nam fajnie ułożył. Strzeliliśmy jedną, drugą bramkę i później grało nam się łatwiej - stwierdził. Zapytany skąd brały się momenty, w których na boisku dominowała Armenia, obrońca odpowiedział: - Żadna drużyna na świecie nie kontroluje chyba meczu przez 90 minut. Mieliśmy momenty, gdzie ustawiliśmy się w średnim pressingu, czekaliśmy na rywala, bo mieliśmy dobry wynik. Glik nie chciał oceniać występu Grzegorza Krychowiaka, który po przerwie wrócił do kadry. Przyznał jednak, że "Krycha" zawsze był ważnym elementem dla reprezentacji. Reprezentacja Polski w ostatnim meczu eliminacji zagra z Czarnogórą. Polakom wystarczy remis, żeby móc cieszyć się z awansu na mundial. Początek meczu z Czarnogórą w niedzielę o godzinie 18. Z Erywania Michał Białoński