Za kilkanaście dni, a konkretnie 2 grudnia, Antonin Panenka kończy 70 lat. To legenda piłki za południową granicą. Ten świetny pomocnik jest wychowankiem Bohemiansu Praga. Stamtąd trafił do reprezentacji, gdzie był jedną z pierwszoplanowych postaci. W finale ME 1976 świetnie spisująca się Czechosłowacja wywalczyła awans do finału, gdzie jej rywalem byli ówcześni mistrzowie świata RFN. Mecz po dogrywce zakończył się remisem 2-2 i o wszystkim decydowały jedenastki. W przedostatniej serii pomylił się słynny Uli Hoenes. Zaraz po nim do piłki podszedł Panenka i technicznym uderzeniem, podbitą piłką, w środek zaskoczył bezradnego Seppa Maiera. Tak wykonany karny i to w takim momencie, przeszedł do annałów światowego futbolu, a Panenka znalazł potem wielu naśladowców. Nieraz da się usłyszeć, że strzelił karnego "à la Panenka". Sam świetny czeski piłkarz jeszcze potem wiele razy w ten sposób zaskakiwał innych bramkarzy, o czym w meczu II rundy Pucharu Europy Mistrzów Krajowych przekonał się sam Józef Młynarczyk. Było to w listopadzie 1982 roku. Panenka pokonał go właśnie w ten sposób. Grał wtedy już w Rapidzie Wiedeń, który toczył zażartą rywalizację, przegraną w końcu, z Widzewem Łódź (1-2, 5-3). Na stadionie Bohemiansu Antonin Panenka pokazał nam, że dalej potrafi świetnie uderzać z jedenastu metrów. Podzielił się też swoimi spostrzeżeniami przed meczem w Gdańsku. - W ostatnim czasie notowaliśmy złe wyniki. Teraz jest nowy selekcjoner i w dwóch ostatnich meczach z Ukrainą i ze Słowacją było już lepiej. Przyniosły one ożywienie jeśli chodzi o nasz narodowy zespół. Widać, że jest lepszy klimat, niż było to za poprzedniego trenera reprezentacji. To jednak tylko towarzyski mecz. Istotniejsze będzie to, co będzie potem w spotkaniach o punkty - podkreśla Panenka. A co sądzi o reprezentacji Polski? - Macie piłkarzy, którzy mają międzynarodową renomę, jak Lewandowski czy Piszczek. Myślę, że problemem waszej reprezentacji jest to, że za bardzo polega ona na Lewandowskim. Żeby coś dobrze funkcjonowało, to wszyscy muszą dobrze grać i prezentować się. Jeden zawodnik to za mało - uważa. Zapytany o wynik tylko się uśmiecha. - Będzie 2-0 - mówi krótko. - Dla Polski - pytam?. - Ja tego nie powiedziałem (śmiech). Polska jest jednak dla mnie faworytem, tak, że albo wygracie, albo będzie 1:1 - uważa legenda czeskiej i czechosłowackiej piłki. Michał Zichlarz