Selekcjoner, który zdobywał z Polską trzecie miejsce na świecie uważnie oglądał zarówno mecz Polaków ze Szkotami jak i Szwedów z Czechami. Paweł Czado: Emocji podczas meczu Polski ze Szkocją było mnóstwo. Dobrze chyba, że się odbył przed spotkaniem o wszystko? Antoni Piechniczek: - Bardzo dobrze. Spotkanie pokazało w którym miejscu jest nasza reprezentacja. Trener i piłkarze wiedzą po nim znacznie więcej. Szkoci grali jak to Szkoci i była okazja żeby sprawdzić się w warunkach bojowych. To był dla Polaków bardzo trudny mecz i przyznać trzeba, że najlepszy z tego co widzieliśmy był... wynik. Musimy czerpać z niego satysfakcję, bo ogólne społeczne odczucie po tym spotkaniu jest takie, że przeciwnik był generalnie lepszy i trudno się z tym nie zgodzić. Piłkarze powinni się zastanowić dlaczego podczas reprezentacyjnych meczów nie potrafią zagrać tak jak często wychodzi im w klubach. Chciałbym żeby reprezentanci dużo ze sobą rozmawiali o tym co dzieje się podczas meczu. Żeby między sobą omawiali ważne sytuacje i czerpali z tych rozmów. Antoni Piechniczek: Matty Cash chce atakować, może wiele dać tej reprezentacji Było coś co się panu podobało w grze polskiej reprezentacji? - Były dobre fragmenty tego meczu w naszym wykonaniu. Zwróciłem uwagę choćby na sposób gry Matty'ego Casha. To nasz pierwszy od dłuższego czasu skrzydłowy, u którego pierwsza myśl - kiedy dostaje piłkę - jest "jak zagrać prostopadłą piłkę na 20-30 metrów". Widać, że chce przede wszystkim atakować i zdobywać teren, w ogóle nie zależy mu na rozgrywaniu piłki w poprzek. Może tej reprezentacji wiele dać. Podobał mi się też Bartosz Salomon, który wyszedł w pierwszym składzie jako stoper w formacji z trójką defensorów, jego wyjścia do przodu i chęć zdobycia bramki przy stałym fragmencie. Żałuję, że odniósł kontuzję, szkoda mi również Arkadiusza Milika. Wcześniej niż Krzysztofa Piątka wpuściłbym na boisko Adama Buksę. Antoni Piechniczek: Szwedzi są do ogrania Wiadomo już, że Polska rozegra decydujący mecz o awansie na Stadionie Śląskim, którzy wyeliminowali Czechów. Jakie odczucia przed meczem ze Szwedami? - Muszę przyznać, że... jestem większym optymistą niż byłem. Chodzi jednak nie tyle o grę Polaków, co o przeciwnika. Szwedzi wprawdzie z Czechami wygrali, ale mordowali się wyjątkowo. W moim odczuciu wcale nie byli lepsi od rywali, oddali mało strzałów na bramkę. Bliżej objęcia prowadzenia byli Czesi, zdobyli nawet - w odczuciu wielu - prawidłową bramkę [w 12. minucie piłkę do szwedzkiej bramki wbił z bliska Jan Kuchta. Zdaniem arbitra chwilę wcześniej Jakub Brabec faulował (?) jednak Victora Lindeloefa, co - w jego opinii - potwierdziła analiza VAR, przyp. aut.] Po tym co w tym spotkaniu pokazali Szwedzi, uważam, że są jak najbardziej do ogrania. Muszę wspomnieć o ich bramce. Gol, który strzelili Szwedzi to dla mnie przykład właśnie na to, że porozumienie między piłkarzami może przynieść skutek. "Zagram ci kilka razy piłkę na wolne pole, zazwyczaj strzelaj, ale przynajmniej raz do mnie odegraj, mogę wyjść na czystą pozycję i zaskoczyć bramkarza". Rezerwowy Robin Quaison zagrał do Alexandra Isaka, ten nie strzelał tylko odegrał do rozpędzonego kolegi i przyniosło to skutek. Podobała mi się ta bramka. Niemniej Szwedzi to zespół na pewno można pokonać i wywalczyć awans na mistrzostwa świata. rozmawiał: Paweł Czado