Rok 1863 to pewna cezura w dziejach piłki nożnej. Wtedy Anglicy założyli swoją federację, aby w 1872 roku zagrać pierwszy mecz ze Szkocją. I od lat to Anglia ze Szkocją zmagają się w ustalaniu, gdzie tkwi korzeniami futbol. Walia ma na ten temat swoje zdanie i namacalne dowody świadczące na jej korzyść. Owszem, w czasach rzymskich grano w piłkę na terenie Wysp Brytyjskich i wiele legend na temat powstania brytyjskiego futbolu wiąże się z tym okresem. Niewykluczone, że rzymskie legiony stacjonujące na południe od Muru Hadriana uprawiały tak lubiane w imperium harpastum - grę dla od 5 do 12 zawodników, o której Galen pisał, że jest lepsza dla żołnierzy niż zapasy i biegi. Uczyła bowiem także taktyki, w myśl której należało piłkę z własnej połowy przenieść na połowę rywala. Czyli - wypisz wymaluj - jak w futbolu, gdyby nie to, że używaniem rąk i możliwością ataku tylko na gracza z piłką harpastum bardziej przypominało jednak rugby. Jak jednak wiemy, piłka nożna i rugby mają wspólne korzenie. Walia też była częścią rzymskiej prowincji, a w odróżnieniu od Anglików, ma na swoje związki z pradawną piłką nożna namacalne dowody. To niezwykle ważne dla Walijczyków tzw. Czarnej Księdze z Carmarthen. Ta relikwia walijskiej historii znajduje się w tutejszej Bibliotece Narodowej i jest najstarszym dokumentem spisanym w języku walijskim. Języku, z którego pochodzi chociażby nazwa Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, składająca się z 58 liter najdłuższa nazwa miejscowości w Europie i druga na świecie - po Taumatawhakatangihangakoauauotamateaturipukakapikimaungahoronukupokaiwhenuakitanatahu, odnotowanej w Księdze Rekordów Guinnessa nazwie miejscowości z Nowej Zelandii. Myślisz, że polski jest trudny? Spróbuj po walijsku Kiedy w 1996 roku Ruch Chorzów wylosował w pucharach rywala z Walii, która po długiej nieobecności zaczęła wystawiać w rozgrywkach zespoły ze swojej ligi, nazwy przeciwnika Llansantffraid FC była znacznie krótsza niż Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, ale i tak sprawiała wiele problemów komentatorom i dziennikarzom oraz kibicom. Dzisiaj żaden szanujący się fan piłki nożnej nie ma z nią problemu, ale i Walijczycy na wszelki wypadek używają wersji skróconej - The New Saints FC, chociaż pełna nazwa tej ogranej już w Europie ekipy (zdążyła już zagrać z Amicą Wronki, Polonią warszawa, Legią Warszawa, ale także z Manchesterem City czy Liverpool FC) brzmi The New Saints of Oswestry Town & Llansantffraid Football Club, a po walijsku: Clwb Pêl-droed y Seintiau Newydd. To sytuacja, w której wydaje się nam, że język polski jest trudny ze słowami takimi jak "chrząszcz", "żółć", "tłuszcz" czy "gżegżółka", dopóki nie zetkniemy się z walijskim. Czarna Księga z Carmarthen (czyli Llyfr Du Caerfyrddin) powstała przed 1250 rokiem i opisuje różne, najczęściej bohaterskie dzieje tego miasta leżącego 115 km od Cardiff, w którym Polska zagra z domniemaną ojczyzną futbolu. Jak mówi dr dr Lowri Roberts z Uniwersytetu Aberystwyth, odniesienia do wczesnych form piłki nożnej w Walii pojawiały się już w X wieku. Czarna Księga z Carmarthen jest jednak kluczowa, bowiem zawiera udokumentowane opisy gry w futbol. Znacznie precyzyjniejsze niż angielskie. A gdy dodamy do tego Księgę Taliesin, co do której daty są spore wątpliwości (część księgi może pochodzić z X wieku albo i nawet czasów wcześniejszych), a która opowiada, jak to walijscy żołnierze kopali w ramach gry głowy Anglików pokonanych w bitwie, zaczniemy widzieć Walię jako kolebkę futbolu w nie mniejszym a może i większym wymiarze niż Anglia. Z 1575 roku pochodzi prawdopodobnie pierwszy wiersz o piłce nożnej. Walijski poeta William Midleton z Denbighshire, który nawiasem mówiąc był też całkiem niezłym korsarzem i na statku "Elżbieta i Maria" zrabował Portugalczykom brazylijskiego złota na sumę co najmniej 13 tys. funtów (poeta ten pływał i rabował także z Francisem Drake’m), napisał wiersz o ścisłym metrum zatytułowany Cywydd i'r Bêl Droed, czyli poemat do futbolu. Powtórzmy: 1575 rok, czasy gdy z Polski uciekł Henryk Walezy i na tron wstąpił Stefan Batory. Mecz na 2 tysiące piłkarzy Cnapan - tak nazywała się gra bardzo popularna w Walii od starożytności. To ją opisuje Księga Taliesina. To ona zajmowała umysły i serca Walijczyków. Bando była prekursorką hokeja, ale na trawie, za to cnapan to wczesna piłka nożna made in Wales, czy tez raczej gwneud yng Nghymru. Jak myślicie Państwo, ilu zawodników mogło grać w takim piłkarskim meczu w cnapan? Jedenastu? Może dwudziestu? A niech tam - stu! Otóż przepisy cnapan nie stawały żadnych ograniczeń i bywało, że w meczu brało udział dwa tysiące ludzi. Całe miejscowości. To mniej więcej tak, jakby na mecz w Cardiif stawiła się cała społeczność tego miasta i okolic naprzeciw całej polonii mieszkającej i pracującej w Walii. Albo zamiast Lecha i Legii ścierały się ze sobą Poznań i Warszawa. Chaos, przemoc, koszmarne faule kończące się niekiedy poważnymi kontuzjami albo inwalidztwem - to był znak rozpoznawczy gry, którą Walia żyła latami. Grano bez koszulek, bo i tak zostałyby porwane na strzępy, więc szkoda było płótna. Wielu się goliło, gdyż inaczej kończyli z wyrwanymi do krwi włosami, wąsami i brodami. Aby dostarczyć drewnianą (nie skórzaną) kulę na ganek kościoła w swojej miejscowości albo zapobiec temu można było stosować wszelkie metody. Prawdopodobnie jedyną metodą przerwania tej jatki był okrzyk "Heddwch!" ("Pokój!"). Zastępował gwizdek, po nim gra była wznawiana rzutem piłki wysoko w górę, o którą znowu można było się tłuc na całego - nawet konno, o ile kogoś było stać (biedniejsi Walijczycy stawali na mecz jednak pieszo). Spróbujmy sobie wyobrazić, jak sędzia dzisiaj zamiast gwizdka przerywa grę słowami "Pokój!". Aż trudno uwierzyć, ale w tej tłuszczy znajdowały się gwiazdy - zawodnicy bardzo szybcy albo bardzo silni, wystawiani do konkretnych zadań i obsadzani niemal taktycznie. Gra ruszała zaraz po mszy w południe i trwała do nocy. Gdy przed zachodem słońca nikt nie zdobył kościoła rywala (a wystarczała jednak taka akcja, bo na druga nie wystarczało już czasu), ogłaszano remis. Czyli wstyd. Wtedy wszyscy byli bardzo rozczarowani. Nie o remis wszak chodzi. A zwycięzca zdobywał sławę i - tego niestety nie wiemy - może jakiś puchar, może coś cennego. A propos pucharów, to Walia uważała, że jest w dyspozycji najcenniejszego pucharu świata. Nie chodzi tu o puchar piłkarski, chociaż ten rozgrywany od 1877 roku przez lata był najważniejszymi rozgrywkami w kraju. Chodzi o święty Graal. Przez lata legenda głosiła, że kielich z ostatniej wieczerzy, którą Jezus Chrystus odbył ze swoimi uczniami przed męką znajduje się nie w Iskenderun - jak chce "Indiana Jones i ostatnia krucjata" - ale właśnie tutaj, w Aberystwyth? To tzw. Puchar Nanteos , odkryty w 1878 roku, znajdujący się obecnie na stałej wystawie w Bibliotece Narodowej. Wierni uważali, że jest to relikwia wykonana z drewna krzyża, na którym umarł Zbawiciel. Z tego zresztą powodu wielu próbowało go ukraść (raz skutecznie), Ta wersja utrzymywała się przez ponad 100 lat, ale analizy wykazały, że to naczynie z drewna wiązu wykonane w XV wieku. Świętego Graala nie może zatem Walia sobie przypisać, ale mało kto wie, jak wiele wynalazków zawdzięczamy właśnie Walii. Nie tylko (być może) piłkę nożną, ale chociażby symbol liczby Pi, który wprowadził walijski matematyk William Jones w "Synopsis Palmariorum Matheseos" w 1706 roku. A także znak równości, który wynalazł w 1557 roku Walijczyk Robert Recorde i użył w książce "The Whetstone of Witte". Uznał, że dwie linie równej długości jedna nad druga to najrówniejsza rzecz na świecie. Walijczycy wymyślili także zakupy wysyłkowe, które w XIX wieku w Newtown zastosował Pryce Jones, podnosząc znacznie obroty swej firmy odzieżowej. Wpadli też na to, by samochody miały koło zapasowe na wypadek złapania gumy. Wreszcie system Radar stworzony w 1935 roku przez Edwarda Bowena pomógł Wielkiej Brytanii wygrać II wojnę światową. Jeżeli przyjdzie nam do łowy napić się piwa przy okazji meczu Walia - Polska, warto pamiętać, że konstrukcję wnętrza puszki, by piwo nie nasiąkało metalicznym smakiem, także zawdzięczamy rywalom Polaków w walce o Euro 2024. Pozostaje go zatem wznieść za to, by Polacy nie kryli na radar i jak najszybciej zlikwidowali w meczu znak równości, aby jako zespół wysyłkowo trafili na Euro. Jedna rzecz przy tym: elektroniczny alkomat w 1976 roku wynalazł Waliczyk Tom Parry Jones. Nie zapominajmy. Tekstowa relacja "na żywo" z meczu Walia - Polska w finale baraży o Euro 2024 w Interii