Od 1 stycznia reprezentacja Polski pozostaje formalnie bez selekcjonera, po tym jak wygasła umowa Czesława Michniewicza, której PZPN nie zdecydował się przedłużać. Od dłuższego czasu trwa długa medialna dyskusja na temat nowego trenera kadry, a co chwilę pojawiają się nowe kandydatury, dotyczące zarówno szkoleniowców z Polski, jak i zagranicy. Według medialnych doniesień "faworytem" ma być właśnie opcja zagraniczna. Media: PZPN kontaktował się ze Stevenem Gerrardem w sprawie objęcia funkcji selekcjonera reprezentacji Polski Jednym z nich był Roberto Martinez, dotychczasowy szkoleniowiec reprezentacji Belgii, a o kontakcie z nim wprost wspominał Cezary Kulesza. Hiszpan zdecydował się jednak skorzystać z oferty Portugalii, gdzie na stanowisku zrobił się wakat po zakończeniu współpracy z Fernando Santosem. Innym często wymienianym kandydatem jest Herve Renard, obecny selekcjoner Arabii Saudyjskiej, którego jednak wciąż łączy umowa z tamtejszą federacją. Według informacji "Meczyków" tajemniczym kandydatem, którego nazwisko do tej pory nie dotarło do mediów jest Steven Gerrard, z którym związek miał kontaktować się jeszcze pod koniec 2022 roku i dać 42-latkowi czas do przemyślenia decyzji. Gerrard w październiku został zwolniony z Aston Villi za słabe wyniki i paradoksalnie to może być największą przeszkodą w jego ewentualnym zakontraktowaniu, bo klub wciąż wypłaca mu pensje w wysokości 5 milionów funtów rocznie na bazie kontraktu ważnego do 2024 roku. Jeśli Gerrard zdecydowałby się na przyjęcie oferty PZPN to oczywiście musiałby zrezygnować z tych pieniędzy na rzecz najprawdopodobniej dużo niższej pensji w Polsce. PZPN ma mieć jednak w planach przeznaczenie najwyższych w historii pieniędzy na rzecz wynagrodzenia nowego selekcjonera i być może będzie w stanie przekonać angielska legendę do pracy z "Biało-Czerwonymi". Dotychczas w swojej krótkiej trenerskiej karierze Gerrard pracował w Glasgow Rangers, gdzie zdobył pierwsze po 10-letniej przerwie mistrzostwo kraju. Sukces w Szkocji pozwolił mu przenieść się do Premier League, gdzie jednak tak kolorowo już nie było. Aston Villa w czasie jego pracy przegrała aż 19 na 40 rozegranych spotkań, a w momencie zwolnienia 42-latka klub znajdował się tuż nad strefą spadkową.