To miała być formalność. Polska kadra dość komfortowym stylu zakwalifikowała się na mistrzostwa świata roku 2006 w Niemczech. W grupie eliminacyjnej prezentując ofensywny futbol (średnio kadra strzelała 2,7 bramki na mecz), uplasowała się na drugim miejscu, ledwie jeden punkt za odwiecznym rywalem - Anglią, z którą przegrała dwa mecze, bijąc łatwo resztę rywali. Jeśli coś działa to po zmieniać? Selekcjoner Paweł Janas nie słynął ze skłonności do ekstrawagancji, był zdecydowanym konserwatystą zarówno jako trener jak i przy barze - zawsze wybierał czerwonego Johnnie Walkera. Rzecz działa się 15 maja 2006 r. w warszawskim Hotelu Marriott. Ceremonia ogłoszenia zawodników powołanych na mistrzostwa świata w 2006 r. i to na żywo, na antenie Polsatu, miała być formalnością, a była jednym z najbardziej szokujących wydarzeń w historii polskiej piłki w XXI wieku. Tuż przed ogłoszeniem przez Pawła Janasa ścisłej kadry na niemieckie mistrzostwa świata w 2006 r., media spekulowały, że może w niej zabraknąć Tomasza Rząsy. W obawie przed takim posunięciem Jerzy Dudek, mając w pamięci wydarzenia z 2002 r. wysłał SMS do Macieja Skorży, asystenta szkoleniowca: Wybierając skład, pamiętajcie o wszystkich chłopakach, którzy ciężko pracowali na ten awans. Mamy super atmosferę, razem ją tworzyliśmy. Jeśli nie macie zamiaru powoływać kogoś z doświadczonych chłopaków, lepiej mnie też nie powołujcie. Nie chcę przeżywać jeszcze raz takiego zawodu jak w Korei". Jeżeli Engel zaszokował kibiców nie powołując jednego Tomasza Iwana to Paweł Janas zrobił to do potęgi czwartej. Na mistrzostwa nie pojechały wcześniejsze podpory reprezentacji: Jerzy Dudek i Tomaszowie: Kłos, Rząsa i Frankowski. Ówczesny rzecznik kadry, Michał Olszański, prowadzący spotkanie zapytał Janasa o golkiperów. - Bramkarze, Artur Boruc, Tomasz Kuszczak i Łukasz Fabiański. - Paweł, czy jesteś pewien? - Tak, jestem pewien. Po tych słowach, Olszański na moment zamilkł. Widać było wyraźnie, że zaskoczony, chce się upewnić, czy Janas przypadkiem nie postradał zmysłów. Nic z tych rzeczy. Trener kadry po prostu odstrzelił Jerzego Dudka co było szokujące, bo przecież kilka dni wcześniej to Tomasz Kuszczak wpuścił kuriozalną bramkę w meczu z Kolumbią. Wiele lat później Kuszczak mówił nam w wywiadzie:- Bramkarz jest jak saper, zdarzają się kuriozalne bramki. Byłem wtedy na świeczniku, świeżo po przejściu do Manchesteru United, pełen stadion w Chorzowie, ostatni sparing przed wyjazdem na mundial, oczy całego narodu skierowane na nas. A ta bramka? Kolejne wyzwanie. Głupi błąd. Cierpiałem przez to, że przegraliśmy mecz i że poważnie zmniejszyłem swoje szanse na występy na mistrzostwach świata. Wystąpił Artur Boruc i zagrał świetnie - i tu jest chyba sedno. Janas nie chciał, żeby Boruc czuł się zagrożony przez Dudka podczas niemieckiego mundialu. Paweł Janas zaszokował. Kadra Polski na mundial 2006 bez Dudka, Frankowskiego, Kłosa i Rząsy Między selekcjonerem Pawłem Janasem i Tomaszem Frankowskim nie było chemii. Po meczu z Austrią, w którym to polscy kibice wywołali "Franka" z ławki na boisko, a ten odwdzięczył się bramką i asystą, Janas był nieprzekonany. - Nie wiem czy z Walią nie bardziej przydatny będzie Grzesiu Rasiak. To typowy taran - mówił trener. - Z Austrią zagrał bardzo słabo - oponowali dziennikarze. - Panowie, słabo, nie słabo, ale to był mecz walki. I Rasiak walczy. Gdyby Frankowski występował od początku, to zostałby skopany, a może i upolowany. Były obawy czy małego "Franka" (który wyglądał jakby grał w za dużych ciuchach) nie połamią rośli Walijczycy. Napastnik nic sobie nie robił z tych obaw, w 60. minucie zastąpił Piotra Włodarczyka i zrobił to samo co kilka dni wcześniej w Wiedniu - odwrócił losy spotkania, gdy Polacy grali fatalnie i przegrywali 0-1. "Franek" dał wyrównującą bramkę, brał udział w akcji, po której do siatki trafił "Magic" Żurawski, dzieła dopełnił Jacek Krzynówek. Walijczycy zbliżyli się na 2-3 po bramce Johna Hartsona. - Uratowałem posadę Pawłowi Janasowi - Tomasz Frankowski po takim meczu nie musiał gryźć się w język. Brak powołania Frankowski relacjonował w książce "Franek. Prawdziwa historia łowcy bramek", którą napisał wspólnie z Piotrem Wołosikiem: "Nie odbierałem w domu Polsatu, a nawet do głowy mi nie przyszło, by wieczorem wybrać się do kogoś na ogłoszenie mundialowych nominacji. Nie przepadam za takimi uroczystościami, nawet rzadko zdarzało mi się oglądać losowania europejskich pucharów. (...) I nagle telefon zaczyna tarabanić. Wiedziałem, że po ogłoszeniu zadzwoni rodzina z gratulacjami, czy dziennikarze, bym podzielił się wrażeniami. (...) Słyszę, że znowu dzwoni, po chwili ponownie. Pewnie brat, przyjaciele... Ale czego tu gratulować? Choć forma na tamten moment nie była idealna, mój wyjazd na mistrzostwa od dawna był pewny. W końcu wziąłem komórkę do ręki. Pięć połączeń nieodebranych, kilka SMS-ów. Czytam pierwszą wiadomość: "Jestem w szoku!". Czytam drugą: "Co on, k..., narobił?!". O co chodzi? Kogo ten Janas nie wziął? W salonie żona oglądała coś w telewizji. Mówię: - Włącz telegazetę, bo chyba coś złego dzieje się z tymi powołaniami. — Co ty mówisz... Nie żartuj - uspokajała Edytka. Odpalam telegazetę i wzrokiem od razu szukam nazwisk napastników: Żurawski, Rasiak, Jeleń, Brożek. To, co poczułem, trudno opisać. Nogi się pode mną ugięły. Spojrzałem na płaczącą Edytkę. Jakby zmarła bliska nam osoba. Starałem się trzymać, pocieszałem żonę. — Edytko, to tylko piłka. Świat się nie kończy. Ale w środku gotowałem się, patrząc na zrozpaczoną żonę, zacząłem coś tłumaczyć, niby że Janas miał podstawy i tak dalej. A naprawdę jedno chodziło mi po głowie: O co tu, k..., chodzi?! Czas leczy rany? W tamtym wypadku - nie. To była jedyna okazja, bym wziął udział w mistrzostwach świata. A co to oznacza dla piłkarza, tłumaczyć nie muszę. Przecież po rozmowach z trenerami Jackiem Kazimierskim oraz Maciejem Skorżą została ustalona lista 23 piłkarzy do wyjazdu na mundial. A Janas w telewizyjnym show ogłosił inną. Miał prawo, ale po co robił cyrk z naradą ze swoimi współpracownikami, skoro ich zdania ostatecznie nic nie znaczyły? Jego współpracownikom, Maćkowi Skorży czy Edwardowi Klejdinstowi, też nie podobała się ta burza przed mundialem". Tomasz Kłos zdążył wystąpić w reklamie Etopiryny, leku na ból głowy. Stał się twarzą sloganu: "Serce boli. Głowa nie". Po latach Jerzy Dudek stwierdził, że nie ma do Janasa pretensji za sam brak powołania, tylko za sposób, a raczej jego brak, poinformowania go o tym fakcie. Czy decyzja selekcjonera obroniła się? W przypadku Boruca - tak, był najlepszym polskim piłkarzem na mundialu, zwłaszcza w meczu z Niemcami bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Poza tym - nie bardzo - na mistrzostwach świata Biało-Czerwoni rozegrali tradycyjnie trzy mecze - otwarcia, o wszystko i o honor. Już po dwóch pierwszych straciliśmy szansę na awans - po spotkaniach z Ekwadorem (0-2) i Niemcami (0-1) było po herbacie. Na otarcie łez wygraliśmy 2-1 z Kostaryką, a selekcjoner Janas nie wytrzymał ciśnienia na jedną z konferencji prasowej wysyłając...kucharza. Po mundialu "Pawkę" zastąpił Leo Benhakker, ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie.