Już widzę minę Michała Probierza, gdy czyta "broni przed kompromitacją". Dzisiejsze spotkanie z Wyspami Owczymi nie jest jednak niczym innym, jak meczem, w którym niewiele można wygrać (Wyspy Owcze pokonali wszyscy, oprócz Mołdawii), za to wszystko stracić (nawet awans na Euro 2024). "Gramy dalej". Po meczu Wyspy Owcze - Polska zapraszamy do studia Interii Probierz rywala do debiutu otrzymał niemal wymarzonego, ale już wymarzone nie są okoliczności, w jakich do tego spotkania reprezentacja przystępuje. Michał Probierz grzebie w gruzowisku Polacy eliminacje do Euro 2024 mieli potraktować jako etap budowy nowej kadry. Na jej czele miał stać doświadczony trener Fernando Santos, budujący fundamenty na lata. Zamiast fundamentów jest jednak gruzowisko, w którym grzebie teraz Probierz. Cztery miesiące temu, przed kompromitacją z Mołdawią, Polacy wciąż wszystko mieli w swoich rękach i mogli rozgrywać eliminacje na swoich warunkach. Za to dziś muszą patrzeć na to, co zrobi aż trzech rywali, którzy są w tabeli wyżej. I nie mogą budować składu na lata i dokonywać roszad, ale muszą wygrywać za wszelką cenę, bez większego zwracania uwagi na rywala. Właśnie tak, jak graliśmy za Czesława Michniewicza, tylko on mierzył się z Meksykiem czy Argentyną, a kadra Probierza z Wyspami Owczymi i Czechami. Jeszcze niedawno byliśmy uznawani za kandydata do wyjścia z grupy mistrzostw świata, a dziś nie jesteśmy nawet poważnym kandydatem do awansu na mistrzostwa Europy. Wtedy wyeliminowaliśmy Meksyk, dziś nas może wyeliminować Mołdawia. Reprezentacja bez filarów, za to z fatalną atmosferą Probierz zaczyna też w zupełnie innym klimacie niż Fernando Santos. Portugalczyk kreowany był na zbawcę, który ma dać nam powiew zachodniej piłki, Probierz uznawany jest za kolegę prezesa PZPN Cezarego Kuleszy i zamiast snucia wizji o rozwoju polskiej piłki (jak Santos), musiał mierzyć się z krytyką ze strony kibiców i mediów. O ile na jej część zasłużył pielęgnowaną przez lata kontrowersyjnością, to jednak teraz oczami świecił też za błędy PZPN-u, poprzednika, a także ogólny klimat wokół reprezentacji. Tomasz Hajto nie miał litości dla polskiego gwiazdora. Nie widzi go w kadrze Czteromiesięczna hibernacja powoduje także sporą wyrwę w postrzeganiu składu reprezentacji. Dziś nie ma w niej definitywnie Grzegorza Krychowiaka oraz Kamila Glika (czasowo?), którzy najlepsze piłkarskie momenty mają za sobą, ale nierozerwalnie łączą się ze świetną ekipą z Euro 2016. Najważniejsze jednak, że nie ma także kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego - piłkarsko najlepszego polskiego zawodnika, który jednak kilka miesięcy temu w Polsce postrzegamy był zupełnie inaczej. Wówczas bezsprzeczny lider, a dziś osoba, która jest współwinna niezdrowej atmosfery wewnątrz polskiej kadry poprzez wywiad, w którym powrócił do słynnej afery premiowej w trakcie mistrzostw świata. Alarm zamiast oczekiwań W cztery miesiące sytuacja w reprezentacji Polski wywróciła się do góry nogami. Wtedy też nie było kolorowo, ale dziś trudno wyobrazić sobie gorszy moment na nowe otwarcie. Wówczas był stan wysokich oczekiwań, dziś panuje stan alarmowy. Niezmienne pozostają tylko oczekiwania - obowiązkowy awans na mistrzostwa Europy, w końcu zagra tam niemal połowa Starego Kontynentu. Piotr Jawor