Afera premiowa, Michniewicz wraca do "awantury". Nagle padło nazwisko Bońka
Temat pamiętnej "afery premiowej" wrócił podczas transmisji na żywo w "Kanale Zero", kiedy to Czesław Michniewicz był gościem Krzysztofa Stanowskiego w rozmowie na temat piłkarskiej taktyki. Były selekcjoner w pewnym momencie sam wspomniał o skandalu, który miał "wypłynął" w trakcie mistrzostw świata w Katarze. W pewnym momencie szkoleniowiec wspomniał o Zbigniewie Bońku, który, zdaniem Michniewicza, mógłby ugasić ten pożar w zarodku, gdyby wówczas był prezesem PZPN.
![Był prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i eksselekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz](https://i.iplsc.com/-/000GLM896MOLUJ69-C461-F4.webp)
Afera premiowa, która wyszła na jaw podczas mistrzostw świata w Katarze, oburzyła niemalże wszystkich kibiców reprezentacji Polski i wystawiła wizerunek drużyny narodowej i PZPN na bardzo duży szwank. Fani byli wściekli, że po awansie do fazy pucharowej w niezadowalającym stylu zawodnicy i szkoleniowiec rzekomo mieli myśleć bardziej o dzieleniu publicznych pieniędzy, aniżeli o grze w piłkę.
Czesław Michniewicz w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim (prywatnie jego przyjacielem) w "Kanale Zero" jeszcze raz zaprzeczył, że podczas turnieju rozmawiał na ten temat ze swoimi podopiecznymi. Nie wykluczył jednak tego, że zawodnicy prowadzili takie dyskusje między sobą. - Nie twierdzę, że o tym rozmawiali, ale może sobie żartowali. To normalne - powiedział Michniewicz.
Według Czesława Michniewicza od wybuchu afery premiowej do dziś opowiedziano bardzo dużo kłamstw, jak chociażby to, że szkoleniowiec proponował zawodnikom nierówny podział zysków, czy w ogóle rozmawiał z nimi na ten temat. Krzysztof Stanowski zauważył jednak, że wszystko to od początku było złym pomysłem, i musiało skończyć się awanturą. - I skończyło się awanrurą - przyznał trener.
"Gdyby Boniek był prezesem". Michniewicz spekuluje nt. afery premiowej
Czesław Michniewicz, podczas dyskusji o aferze premiowej, przywołał jeszcze nazwisko Zbigniewa Bońka. Zdaniem byłego selekcjonera, gdyby to on, a nie Cezary Kulesza, był wówczas prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, skandal nie wybuchłby, a już na pewno nie na tak olbrzymią skalę.
- Gdyby Boniek był prezesem w momencie, jak ta afera wybuchła, to w ogóle nie byłoby żadnej afery. Porozmawiałby z tymi wszystkimi dziennikarzami. A tak na placu boju zostałem ja sam - stwierdził Michniewicz.
Rzeczywiście, można zaryzykować tezę, że Czesław Michniewicz aferę premiową przypłacił posadą selekcjonera. Chwilę wcześniej osiągnął wszak cel, który postawiono przed nim przed katarskim mundialem, czyli wyszedł z grupy. Porażkę z Francją jego podopieczni ponieśli po zadowalającym występie - to spotkanie na pewno nie przesądziło sprawy. Koniec końców to właśnie selekcjoner stał się największą ofiarą afery premiowej, która rozwścieczyła polski naród.