- Podczas odprawy trener Małowiejski powiedział, że średni wzrost rywali jest powyżej metra osiemdziesięciu pięciu. Stanąłem jednak przy Vucziniczu i pomyślałem sobie, że takiemu zawodnikowi ofensywnemu, jak on nie będzie się chciało bronić. Dostałem super wrzutkę od Ludo Obraniaka i piłka sama spadła mi na głowę. Tylko się cieszyć - tak pomocnik naszej reprezentacji opisywał okoliczności, w jakich zdobył gola.- Mieliśmy w meczu kilka stałych fragmentów gry. Na dwóch treningach ćwiczyliśmy rozgrywanie rzutów wolnych i rożnych. Cieszy, że w ten sposób padła bramka, ale musimy popracować nad stałymi fragmentami w defensywie. Nie powinniśmy tracić bramek w taki sposób - dodał.Zawodnik Trabzonsporu odniósł się także do sytuacji, że mecz z Czarnogórą nie był pokazywany w otwartej telewizji.- Spotkanie mogło się podobać. Żałujemy, że nie wszyscy kibice mieli możliwości obejrzeć tego meczu. Jako reprezentanci nie jesteśmy z tego zadowoleni, ale nic nie możemy zrobić w tej sprawie. Sytuacja pomiędzy nami i panami ze związku jest trochę napięta. Tak samo pomiędzy PZPN-em i kibicami jest bardzo nerwowo - zauważył. Mierzejewski dopytywany, czy w przerwie w naszej szatni było bardzo gorąca atmosfera, odparł: - Akurat w przerwie nie było mnie w szatni, ale na pewno było tam nerwowo. Nie może przecież tak być, że prowadzimy 1-0, a potem tracimy dwie bramki, w tym jedną ze stałego fragmentu gry i to "do szatni".Nasz pomocnik jest optymistą przed wtorkowym starciem z Mołdawią.- Skoro zremisowaliśmy tutaj, to teraz z Mołdawią musimy wygrać. Anglicy wygrali tam 5-0, więc ich forma nie jest najwyższa. Mam nadzieję, że damy radę i będziemy mogli się cieszyć z czterech punktów, po dwóch meczach - wyraził nadzieję. Michał Białoński z Podgoricy