Miałem i nadal mam nadzieję, że wraz z nadejściem nowego selekcjonera - Adama Nawałki, stare rany zostaną zagojone i do kadry wróci Ludovic Obraniak. Bez niego nie ma kto w nowoczesny sposób wykonać rzutu wolnego, czy rożnego, nie ma też komu soczyście i celnie uderzyć na bramkę z dystansu. Niby Ludo Obraniak na 32 mecze w "Biało-czerwonych" strzelił tylko sześć goli, ale kolejny fakt jest taki, że skuteczniejsi od niego są tylko Jakub Błaszczykowski (11) i Robert Lewandowski (13). Waldemar Fornalik wyciągnął rękę do przekreślonego przez Franciszka Smudę Artura Boruca i kadra zyskała jeszcze jednego świetnego bramkarza. Z drugiej jednak strony u Fornalika z miesiąca na miesiąc słabła pozycja Obraniaka i trudno za taki stan winić samego piłkarza. "Rezygnuję z gry w kadrze, dopóki prowadzi ją Waldemar Fornalik" - ogłosił Ludovic Obraniak. Czy Nawałka odzyska tego Ludo, który za kadencji Leo Beenhakkera i Franza Smudy był jednym z liderów, a nie hamulcowych kadry? Pan Adam - obejmując kadrę - zapowiedział, że każdy ma u niego czystą kartę. "Chcę z Obraniakiem porozmawiać, tak samo jak z Sebastianem Boenischem, spojrzeć im w oczy, by dowiedzieć, czy są gotowi do poświęceń dla reprezentacji Polski." - powiedział na pierwszej konferencji nowy selekcjoner. Później, w gronie kilku dziennikarzy drążyliśmy temat Obraniaka w Białej Podlaskiej, podczas otwarcia Akademii Trenerów PZPN. Na pytanie o to, czy Obraniak sam się nie skreślił i czy w ogóle warto do niego jechać, skoro sam zrezygnował, Nawałka odparł: "Komu to powiedział, że zrezygnował? Panu? Każdy zasługuje na szansę. Pojadę do Ludo w styczniu." Z moich informacji wynika, że mówiąc te słowa pan Adam miał już za sobą pierwszy kontakt z Obraniakiem. Ten telefoniczny, za pośrednictwem znającego biegle francuski Janusza Basałaja - dyrektora departamentu ds. mediów, w którym Ludo poprosił, by tym razem go nie powoływać. Ktoś, a może sam selekcjoner, postanowił teraz ujawnić w "Przeglądzie Sportowym" treść tej półprywatnej rozmowy. Wysłanie czytelnego sygnału, że pierwsza próba odzyskania dla kadry Obraniaka się nie powiodła, wywołało kolejną burzę wokół Ludo. Burza ta z pewnością nie poprawia atmosfery i nie przybliża piłkarza Bordeaux do naszej kadry. Pojawiają się już głosy, że skoro Obraniak nie chce przyjechać, to może warto mu na dobre podziękować za grę w reprezentacji Polski. Opinie takie byłyby uprawnione, gdyby Ludovic odmówił przyjazdu na oficjalnie wysłane powołanie, nie zaś w sondażowej rozmowie telefonicznej. Nie róbmy z niego call-boya! Oczywiście, daleki jestem od stawiania tezy, że powinniśmy Ludo ciągnąć na siłę. Wobec tego jednak, że w czasach Fornalika spolonizowany Francuz poczuł się w kadrze zaszczuty (nie ma sensu teraz szukać winnych takiego stanu rzeczy), warto by było stworzyć klimat, w którym Obraniak poczułby się znowu przynajmniej akceptowany, a jeszcze lepiej potrzebny. Pisząc tekst o tym, jak Robert Lewandowski wstępował do Klubu Wybitnego Reprezentanta, obejrzałem powtórki meczów, jakie "Biało-czerwoni" rozegrali za kadencji Smudy. Kadra nie była idealna, miała problemy w obronie, ale grała nowocześnie, z polotem i ofensywnie. Zawdzięczała to m.in. Obraniakowi i wtedy nikomu do głowy by nie przyszło, by się tego chłopaka pozbywać tylko dlatego, że nie mówi po polsku. Kto oprócz Ludo strzelił tak pięknego gola bezpośrednio z rzutu wolnego, jak ten w meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej? Kto wykonał rzut rożny równie dobrze jak to zrobił Obraniak w mecz z Anglią, gdy Kamil Glik trafił głową do siatki? Nawet jeśli uznamy, że poradzimy sobie bez takich stałych fragmentów gry, warto powiększać potencjał ofensywny naszej reprezentacji i mieć Obraniaka w zanadrzu. Oczywiście, to obiektywny problem, że Adam Nawałka nie będzie mógł sobie porozmawiać z Ludovikiem w cztery oczy. Przecież do stycznia nasz selekcjoner nie nauczy się francuskiego, bo niby dlaczego miałby to robić, tak samo jak Obraniak - w stopniu komunikacyjnym - nie "złapie" polskiego. Rozmowa za pośrednictwem najlepszego choćby tłumacza niesie ryzyko błędnych interpretacji poszczególnych pojęć. Dlatego przed nią dobrze byłoby nie powielać takiego faux pas, jakim jest ujawnienie treści rozmowy telefonicznej z człowiekiem, którego się chce odzyskać dla kadry. W rozmowie z Tadeuszem Fogielem, opublikowanej przez Polsatsport.pl Obraniak wyjaśnił, że nadal chce grać w kadrze. Przyjazdu na zgrupowanie przed meczami ze Słowacją i Irlandią odmówił, gdyż Janusz Basałaj zadzwonił do niego "za późno" ("Moja żona miała za moment rodzić, 19 listopada przyszedł na świat mój syn Gabriel. Naprawdę nie miałem głowy do niczego innego, a już szczególnie do wyjazdu z Bordeaux."). Na pytanie o to, w czym tkwi problem, Obraniak odpowiada na Polsatsport.pl: "Chyba wszyscy pamiętamy jaką decyzję podjął prezes PZPN. Powiedział, że my: ja, Damien Perquis czy Eugen Polanski jesteśmy ostatnimi "farbowanymi lisami" i że nie ma dla nas w tej kadrze przyszłości. To mnie bardzo zabolało. Jeśli mam grać w reprezentacji Polski, to potrzebuję świadomości, że jestem jej równoprawnym członkiem. Że mnie w niej potrzebują, akceptują, że jestem traktowany tak samo, jak inni.".