Niemieckie media podważały szkoleniowy sens wtorkowego meczu w Hamburgu. Jaka jest pana opinia na ten temat? W październiku w spotkaniu eliminacji mistrzostw Europy obie drużyny zagrają w zupełnie innych składach. Adam Nawałka, selekcjoner reprezentacji Polski: - Nie będę ukrywał, że termin jest bardzo trudny. Został jednak ustalony kilka miesięcy temu i trzeba ten mecz maksymalnie wykorzystać, przede wszystkim pod kątem selekcji. Mimo wszystko wielu zawodników, którzy stawią się w Hamburgu, będzie w kadrze na jesienne spotkania eliminacyjne. Poza tym z Niemcami nie mamy się co porównywać, bo oni są na innym etapie. Szykują się do mundialu, drużynę mają praktycznie gotową. Termin niefortunny, ale przeciwnik atrakcyjny i prestiżowy, którego w dodatku nigdy nie pokonaliśmy... - Wygrana to pierwsza rzecz, o której myślimy przed każdym meczem, ale rzeczywiście historia tak się potoczyła, że w potyczkach z Niemcami zwycięstwa dotychczas nie odnieśliśmy. Sam grałem z nimi jako piłkarz dwa razy. Szczególnie pamiętam pojedynek na otwarcie mundialu w Argentynie, który zakończył się bezbramkowym remisem, choć ze wskazaniem na nas. To jednak już tylko wspomnienia, a my żyjemy tym, co czeka nas za kilka dni. Niezależnie od składu, rywal będzie bardzo mocny, dlatego musimy być bardzo dobrze przygotowani, aby myśleć o zwycięstwie. Czy wszyscy powołani przez pana piłkarze na pewno przyjadą do Hamburga? - Zabraknie Eugena Polanskiego. Jeszcze w środę rano dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan prowadził rozmowy z przedstawicielami jego klubu, wcześniej sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki ustalił ze stroną niemiecką, że federacja pomoże w zwolnieniu piłkarzy, a jednak okazało się, że Hoffenheim twardo postawiło na swoim i zabiera zawodnika na tournee po Indiach. Nie będzie przeszkód, by powołać go natomiast na czerwcowe spotkanie z Litwą. Są jeszcze jakieś znaki zapytania? - Większość zawodników potwierdziła swój przyjazd, ale może się zmienić sytuacja powołanych z ligi rosyjskiej, np. Terek Grozny Macieja Rybusa broni się przed spadkiem, a FK Krasnodar, w którym występuje Artur Jędrzejczyk, walczy o miejsce w europejskich pucharach. W niedzielę wieczorem będę miał jasność, na kogo ostatecznie mogę liczyć. Daje pan szansę kilku młodym piłkarzom z klubów zagranicznych, jak Wolski, Wszołek, Milik, ale oni rzadko pojawiają się na boisku w swoich zespołach... - Zdecydowanie byłoby korzystniej, gdyby grali więcej, ale trzeba mieć świadomość, że mają silną konkurencję. Ich sytuacja jest jednak różna. Rafał Wolski wyjechał do Serie A praktycznie z kontuzją i po dłuższej przerwie dopiero wraca do pełnej dyspozycji psycho-fizycznej. Zaczyna jednak grać coraz więcej. Z kolei Paweł Wszołek trafił do Włoch całkiem niedawno, uczy się nowego otoczenia, nowych wymagań, ale systematycznie pojawia się na boiskach Serie A. Gorzej wygląda sytuacja np. Bartka Salamona, który regularnie nie gra już od roku. Myślę, że zbliża się czas podjęcia decyzji, co dalej. A co skłoniło pana, by sięgnąć po Thiago Cionka z drugoligowej Modeny? - Na początku pracy z kadrą stworzyliśmy ranking zawodników na każdą pozycję. Mamy już szkielet drużyny, wiemy na kogo możemy liczyć, ale jeszcze szukamy m.in. zawodnika na środek obrony. Obserwowaliśmy jego poczynania we Włoszech, ostatnio coraz uważniej, wreszcie pojechałem go zobaczyć osobiście, porozmawiać. Jego postawa sprawiła, że zasłużył na szansę. Zobaczymy, czy ją wykorzysta. Jak on zareagował na możliwość powołania? - Widać u niego ogromny zapał, dostał pozytywnego "kopa", bo traktuje grę dla Polski jako zaszczyt. Uważam, że jest gotowy, także od strony mentalnej. Ważne też, że bardzo dobrze mówi po polsku, więc z komunikacją nie będzie żadnych problemów. Z wyjątkiem bramkarzy powołał pan tylko jednego piłkarza, którego wcześniej nie sprawdzał - Michała Żyrę z Legii. Czy to znaczy, że w rundzie wiosennej nikt inny w polskiej lidze nie pokazał się z odpowiednio dobrej strony? - Ci, których powołałem, to wyróżniający się zawodnicy ekstraklasy, ale jest jeszcze kilku ciekawych zawodników. Spokojnie. To utalentowani, młodzi chłopcy. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale mamy na oku zawodników, którzy wyróżnili się w rundzie wiosennej. Trzeba im dać trochę czasu, niech okrzepną na poziomie ekstraklasy i zdobywają doświadczenie w kadrze U-21. My cały czas ich obserwujemy. Jeżeli będą robić postępy, to oczywiście zostawiamy sobie furtkę. Selekcja nie jest skończona. Zawsze jeden, dwóch zawodników - jeśli błysną na miarę reprezentacji - dostaną szansę. A na razie jest Żyro, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony po długiej przerwie spowodowanej kontuzją. To zawodnik o dużym potencjale, mam na myśli zarówno umiejętności piłkarskie, jak i warunki fizyczne. Jednym z największych kłopotów poprzednich selekcjonerów była lewa obrona... - Jestem przekonany, że sobie poradzimy. Mamy kilku piłkarzy; jest Kuba Wawrzyniak, Adam Marciniak czy Grzegorz Wojtkowiak, regularnie grający w 2. Bundeslidze. Mam jeszcze jeden pomysł, ale na razie nie chcę mówić o szczegółach. To piłkarz z polskiej ligi? - Nie... Podsumowując, mamy różne możliwości, a poza tym lewa obrona nie będzie miała decydującego znaczenia, jeżeli chodzi o nasz sposób i jakość gry. Zamierzamy tak to poprowadzić i ustawić, żeby na tym nie tracić. Ma pan pewność, że wszyscy piłkarze będą do pana dyspozycji na czerwcowy mecz z Litwą? Są sygnały, że ktoś chce się zwolnić? - Na dziś wszyscy potwierdzili obecność. Tak mają planować wakacje, żeby być gotowym. Otrzymają indywidualne rozpiski, jeśli chodzi o przerwy treningowe. Jesteśmy z nimi w kontakcie i wierzę, że wszyscy powołani przyjadą. To będzie zgrupowanie, na którym chcemy już zgrywać formacje i realizować cele szkoleniowe, czyli pracować nad organizacją gry w obronie i ataku. Jeśli chodzi o selekcję podstawowej grupy, chcemy ją zakończyć po meczu z Niemcami i mieć gotową grupę na Litwę. Czasu do inauguracji kwalifikacji Euro 2016 zostało już niewiele... - Zanim eliminacje się rozkręcą, czekają nas trzy dłuższe zgrupowania i bardzo na nie liczę. O tym przed spotkaniem z Litwą już wspomniałem. Później będziemy mieć tydzień we wrześniu przed meczem o punkty z Gibraltarem i wreszcie pięć dni w październiku przed potyczkami z Niemcami i Szkocją. Podczas tych zgrupowań dopracujemy wszystkie szczegóły. Będziemy mieć w sumie kilkanaście dni na spokojne przygotowania, ale jednocześnie na integrację grupy. A nie chciałby pan zagrać towarzyskiego meczu przed spotkaniem z Gibraltarem? Na przykład Niemcy 3 września zmierzą się z Argentyną, wykorzystując ten wolny termin. - Nie, wolałem ten czas poświęcić na trening. Od początku mieliśmy plan dotyczący przygotowań i meczów, zawierający cały okres do końca eliminacji ME 2016 i takiego spotkania nie przewidywaliśmy. 1 maja minęło pół roku pańskiej pracy jako selekcjonera reprezentacji Polski. Czego najbardziej pan żałuje z tego okresu? - Marcowego meczu towarzyskiego ze Szkocją w Warszawie (0-1). Chcieliśmy zagrać w optymalnym składzie, co z powodu kontuzji kilku piłkarzy niestety nam się nie udało. Traktowaliśmy go jako ważny etap, jeśli chodzi o zgranie drużyny, ale tego celu w pełni nie zrealizowaliśmy. Natomiast poza tym w kwestiach organizacyjno-szkoleniowych wszystko mamy dopięte na ostatni guzik i z tego jestem zadowolony. Przydałoby się też zwycięstwo, które stanowiłoby może jakiś przełom... - Oczywiście wszyscy tego potrzebujemy. Gorąco wierzę, że bramki dające wygrane w końcu przyjdą. Mam jednak w głowie to, że musimy mieć drużynę gotową na mistrzostwa Europy. Praca, którą wykonaliśmy do tej pory, na pewno będzie procentować.