Gdy Arkadiusz Milik trafił do siatki po asyście Roberta Lewandowskiego w poprzednim, wyjazdowym meczu z Mołdawią, a następnie sam obsłużył ostatnim podaniem najskuteczniejszego strzelca w historii naszej kadry, było to jak olbrzymie uderzenie nostalgii. Przypomniały nam się stare, bardzo dobre czasy, a w przestrzeni publicznej niczym mantra powtarzane było pytanie - czy jesteśmy świadkami odrodzenia więzi porozumienia, która przysporzyła nam tyle radości podczas kadencji Adama Nawałki? No właśnie - Adam Nawałka, Euro 2016... to elementy nieprzerwanie kojarzące się z Arkadiuszem Milikiem w reprezentacji, na równi z niewykorzystanymi sytuacjami. Łatwiej jest obecnie obronić swoją bramkę przez Milikiem, niż jego samego przed krytyką po kolejnych występach z Orłem na piersi. 29-latek jest napastnikiem naszych wspomnień i kolejnych, niewykorzystanych szans. Wielkie zamieszanie, problemy polskiej kadry. To może być "sprawka" Santosa Reprezentacja Polski. Arkadiusz Milik, czyli marnowany potencjał Nie licząc wspomnianej już bramki zdobytej w Kiszyniowie, swoje poprzednie trafienie w meczu reprezentacji Polski Arkadiusz Milik zanotował... 12 listopada 2021 roku, w wyjazdowym meczu z Andorą. By lepiej zobrazować całą sytuację - selekcjonerem "Biało-Czerwonych" był wówczas Paulo Sousa, w pierwszym składzie wybiegł także Maciej Rybus (rozgrywając swój ostatni mecz dla reprezentacji), a Robert Lewandowski zachwycał nas kolejnymi trafieniami w barwach Bayernu Monachium. W czwartkowym meczu z Wyspami Owczymi Arkadiusza Milika zmienił Adam Buksa i niemal natychmiast wpisał się na listę strzelców. 27-latek w 10 meczach dla reprezentacji zdobył sześć bramek. W tym samym czasie Milik zanotował 12 występów, dwukrotnie trafiając do siatki. I oczywiście, Buksa swój bilans zbudował w znacznej mierze w dwóch spotkaniach z San Marino, ale snajper Juventusu ma za sobą dwa spotkania z półamatorami z Wysp Owczych. I wcale nie prezentował się w nich jak piłkarz wielkiego, europejskiego klubu. Selekcjoner Michał Probierz skreślił dwóch piłkarzy. Już padły nazwiska Mecz Mołdawia - Polska. Michał Probierzu uparcie stawia na Arkadiusza Milika Pod nieobecność Roberta Lewandowskiego Arkadiusz Milik otrzymał szansę, by zagrać na desancie, jako nasza główna strzelba w meczu ze znacznie niżej notowanym rywalem. Niestety, kadra z nim była jak postać Olafa Lubaszenki w "Psach" - "nie miała broni". Na przekór wszystkiemu jednak selekcjoner Michał Probierz wciąż wierzy w Milika i otwarcie zadeklarował, że w starciu z Mołdawią na PGE Narodowym snajper "Starej Damy" znów zagra od pierwszej minuty. W myśl zasady wyśpiewanej w jednym z utworu przez Sanah, że "ostatnia umiera nadzieja". - Wezmę Arka w obronę, choćby ze względu na tę czerwoną kartkę. Wydarzyło się to po wypracowanej przez nas akcji. Arek miał w tym meczu sytuacje, w których powinien lepiej się zachować. Czasami jednak napastnik potrzebuje wsparcia. W niedzielę na pewno zagra - zadeklarował Michał Probierz podczas przedmeczowej konferencji prasowej. I dodał: Piękny gest rywali wobec Polaków, ale na tym koniec. Już wieszczą sensację Nieugięte, uparte wręcz na razie stawianie na Arkadiusza Milika po słabym występie, zwłaszcza w obliczu dobrej formy Adama Buksy oraz Karola Świderskiego to kolejna odważna, zaskakująca, a przy tym dość ryzykowna decyzja Michała Probierza. Reprezentacja Polski nie ma już bowiem miejsca na pomyłkę w tych eliminacjach. 51-letni szkoleniowiec pokazał już, że nie ma problemu z tym, by "odstrzelić" piłkarzy o znanych nazwiskach - patrz Jan Bednarek. Mimo to z Milika zrezygnować nie chce, przynajmniej na ten moment. Zbudowanie piłkarza Juventusu dla reprezentacji Polski może być trudniejsze niż bezpośredni awans do Euro 2024, lecz jednego i drugiego wykluczać nie można. A jeśli Michał Probierz sprawi, że Arkadiusz Milik zacznie seryjnie strzelać gole dla "Biało-Czerwonych", będzie to kapitalna wiadomość dla niego samego, zwłaszcza w kontekście wątpliwej przyszłości Roberta Lewandowskiego w narodowych barwach po przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Z Warszawy, Tomasz Brożek