Real Madryt nie zaliczył bezbłędnego wejścia w sezon. "Królewscy" w pierwszych pięciu kolejkach trzykrotnie wygrali i dwukrotnie zremisowali. Muszą więc gonić Barcelonę, która na starcie rozgrywek jest niezwykle skuteczna. Przypomnijmy - Katalończycy zwyciężyli we wszystkich pięciu spotkaniach. W szóstej kolejce to madrytczycy grali jako pierwsi. Robert Lewandowski i spółka na murawę wybiegną dopiero w niedzielny wieczór. Real miał więc okazję wywrzeć presję na odwiecznych rywalach. Musiał w tym celu pokonać przed własną publicznością Espanyol. Real Madryt miażdżył Espanyol. A piłka nie chciała wpaść do bramki Od początku gospodarze narzucili swoje warunki. Byli aktywni, zaangażowani i szukali okazji do zdobycia bramki. Raz po raz przedostawali się w pole karne gości, a Joan Garcia miał sporo pracy między słupkami. Na szczególne docenienie zasługiwał Arda Guler, który dwoił się i troił w bocznym sektorze boiska, stwarzając duże niebezpieczeństwo. Mógł grać dla Polski, wybrał Hiszpanię. Teraz chce go Real Madryt Gra niemalże w całości toczyła się na połowie przyjezdnych, którzy skupiali się na głębokiej defensywie. Rzadko mieli okazję dotknąć piłki - wskaźnik jej posiadania kręcił się w pierwszej części meczu w okolicach 80% na rzecz Realu. Pomimo oddania 14 uderzeń, "Królewscy" nie potrafili jednak wyjść na prowadzenie. Do przerwy było 0:0 i Carlo Ancelotti zdecydowanie miał o czym myśleć. Kuriozalne gole w meczu Realu Madryt Druga połowa mogła rozpocząć się wprost sensacyjnie. Centymetrów zabrakło Carlosowi Romero, aby efektownym strzałem z dystansu pokonać Thibauta Courtoisa. Po chwili podobnym uderzeniem odpowiedział natomiast Jude Bellingham. Kibicom obu klubów podniosło się ciśnienie, ale koniec końców bramki nadal nie było. Stan rzeczy zmienił się w 54. minucie. Skrzydłem urwał się Jofre Carreras, który zdecydował się na centrostrzał z niemalże zerowego konta. Kuriozalnie w tej sytuacji interweniował belgijski bramkarz Realu, który wbił sobie piłkę do własnej bramki. Espanyol wyszedł na prowadzenie 1:0 i gospodarze musieli gonić wynik. Ku uciesze kibiców - wyrównanie nadeszło szybko. Już w 58. minucie było 1:1, a gol Realu był niemalże równie dziwny, co trafienie gości. Bellingham dośrodkował płasko wzdłuż bramki, piłka przeszła Garcii przez nogi i trafiła do niepilnowanego Daniego Carvajala. Ten tylko przepchnął ją za linię. Jakość Realu zdecydowała o zwycięstwie Real sprawiał wrażenie drużyny niewzruszonej dziwnymi okolicznościami. Dalej parł w kierunku zwycięstwa i w końcu został za swoją determinację nagrodzony. W 75. minucie rezerwowy Vinicius Junior świetnym podaniem obsłużył Rodrygo, a ten dał gospodarzom prowadzenie. "Los Blancos" mieli już rywala na widelcu. Nie zmarnowali tej sytuacji i dwie minuty później podwyższyli na 3:1. Tym razem Vinicius wystąpił w roli finalizującego akcję. Kropkę nad "i" postawił natomiast Kylian Mbappe, który w 90. minucie wykorzystał rzut karny. Głośno o rozłamie w szatni Barcelony. Media: zwrot ws. Roberta Lewandowskiego, to pewne Real, dzięki wygranej, zbliżył się do Barcelony na jeden punkt. W niedzielę Katalończycy zagrają na wyjeździe z Villarrealem. Jakub Żelepień, Interia