Przez trzy lata był piłkarzem. To nie dla niego Marzył, że by być piłkarzem. Przez trzy lata trenował w Jagiellonii Białystok. Ale nie wytrzymał. To nie było jego środowisko. "To nie było to jak mnie rodzicie wychowują i zrezygnowałem" - mówił w reportażu TVP. Na szczęście. Bo czy by został mistrzem olimpijskim będąc piłkarzem, nawet mistrzem Polski? Pytanie retoryczne. Wziął się za lekkoatletykę. To był właściwy wybór. Trafił na sport, w którym był odpowiedzialny za siebie, w którym to, co wypracujesz, to zdobędziesz i do którego świetnie pasował fizycznie. Wysoki, silny, długie ramiona idealny do takiej konkurencji jak rzut młotem. W Białymstoku od lat funkcjonuje dobrze zorganizowany klub lekkoatletyczny - Podlasie Białystok. Jeden z najlepszych w Polsce, świetnie zarządzany przez byłego zawodnika i trenera Jerzego Zalewskiego. Wywodzą się z niego m.in. kulomiotka Krystyna Zabawska, skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko, płotkarz Damian Czykier, który dopingował Nowickiego z trybun stadionu w Tokio. Olimpijski spokój, ale on też się denerwuje Nic nie zapowiadało jednak, że Wojciech może osiągnąć sukces w tej dyscyplinie. Zaczął trenować młot po 18 roku życia. Późno. Nie był obdarzony wybitnym talentem jak Paweł Fajdek, ale był szalenie pracowity. Trafił przy tym na świetną trenerkę Malwinę Wojtulewicz-Sobierajską. Sukcesy zaczął odnosić dopiero po kilku latach treningu w kategoriach seniorów. Pierwszy medal na mistrzostwach Polski - srebrny - wywalczył jako 24-latek w Toruniu. Na arenie międzynarodowej objawił się niespodziewanie na mistrzostwach świata w Pekinie w 2015 roku. Był trzeci. To była wielka niespodzianka. I potem poszło... To on obronił honor męskiego młota na igrzyskach w Rio de Janeiro, zdobywając brązowy medal. Fajdek po raz drugi w karierze odpadł w eliminacjach. Potem zaczął pokonywać swojego rywala i kolegę na mistrzostwach Polski, a w 2018 roku na mistrzostwach Europy w Berlinie. Cały czas dążył jednak do tego, by być najlepszy na świecie. Bo na mistrzostwach świata się nie udawało. Trzykrotnie zdobywał brąz. W Tokio zaliczył genialny konkurs. Od pierwszego rzutu. Poprawiał się prawie cały czas. Pobił - wynikiem 82,91 - rekord życiowy (dotychczasowy 81,85 liczył trzy lata). Nie było na niego mocnych. Zaimponował wszystkim olimpijskim spokojem, choć to nieco mylące. To chłopak, który też się denerwuje i odczuwa emocje. - On lubi trzymać pewne rzeczy w środku. Zamknie się i siedzi. Ten typ tak ma - mówiła o nim trenerka Malwina Wojtulewicz-Sobierajska. Jest więc przeciwieństwem Fajdka, również fizycznie. - Wojtek nigdy nie będzie takim dynamitem jak Paweł, a Paweł nigdy nie będzie tak wysoki jak Wojtek. Mają różne charaktery i pochodzą z innych światów. Gdyby połączyć ich najlepsze cechy, mielibyśmy materiał na rekordzistę świata - stwierdziła Wojtulewicz-Sobierajska. W wojsku szeregowiec, ale w sporcie to generał W każdym razie mistrz olimpijski w rzucie młotem to twardy i zdeterminowany chłopak. W każdym aspekcie. Kiedy coś sobie postanowi, to realizuje. Chciał być mistrzem olimpijskim, to nim został. Wcześniej postanowił, że zabezpieczy swoją przyszłość, to to zrobił. Skończył studia na Politechnice Białostockiej. Jest inżynierem mechaniki, specjalistą od automatyki-robotyki. Postanowił też, że będzie służył krajowi. Został więc żołnierzem. Służy w 39. Dywizjonie Rakietowym Obrony Powietrznej Sił Zbrojnych RP. W wojsku jest szeregowcem, ale w sporcie, zdobywając złoty medal olimpijski, dosłużył się stopnia generała. Olgierd Kwiatkowski