We wtorek zapadła bezprecedensowa decyzja o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio na przyszły rok. Powodem zmiany terminu (pierwotnie 24 lipca - 9 sierpnia 2020) jest pandemia koronawirusa. Kajakarki, które cztery lata temu w Rio de Janeiro zdobyły dla polskiej reprezentacji dwa medale, obecnie przebywają na zgrupowaniu w portugalskim Montebelo. Na Półwyspie Iberyjskim miały pozostać aż do 21 kwietnia. Zmiana daty igrzysk nie zmieniła ich planów, przynajmniej tych na najbliższe cztery tygodnie. - Dostaliśmy zgodę od Polskiego Związku Kajakowego na kontynuowanie obozu. Gdybyśmy dziś wrócili do kraju, od razu wpadamy w dwutygodniową kwarantannę i zostajemy w domach. I nie wiemy, co później się wydarzy. Myślę, że takim przełomowym momentem mogą być święta Wielkanocne. Może wówczas życie ruszy. Nam jednak pozostaje czekać - powiedział szkoleniowiec. Jak dodał, od władz Portugalii kadra otrzymała informację, że mogą bez przeszkód przebywać na zgrupowaniu. - Wszystkie grupy zawodowe przebywające w Portugalii mogą normalnie trenować i też przemieszczać się po kraju. Otrzymaliśmy akurat takie pismo do portugalskich władz, a właśnie dziś przenosimy się na południe kraju, do Villa Milfontes - wyjaśnił. Kryk nie ukrywał, że rozpatrywał wariant powrotu do Polski, ale w obecnej sytuacji związanej z epidemią koronawirusa, połączenia lotnicze są mocno ograniczone. - Nasz powrót do Polski z przesiadkami trwałby ok. 25 godzin z długim oczekiwaniem na lotniskach. A nie mogłem tego zafundować moim dziewczynom, tym bardziej, że Karolina Naja i Beata Rosolska są tu z dziećmi. Poza tym starsze zawodniczki upewniły mnie w tym przekonaniu, że powinniśmy zostać w Portugalii - zaznaczył. Szkoleniowiec długo stał na stanowisku, by nie przekładać igrzysk, ale jak zapewnił, decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i władz Japonii przyjął z szacunkiem. - Absolutnie nie jestem rozczarowany, choć wcześniej wyrażałem swoje zdanie i związane z tym obawy. Natomiast szanuję tę decyzję. Patrząc z perspektywy mojej grupy, ona wciąż jest bardzo młoda, średnia wieku to ok. 25 lat, więc uważam, że czas działa na naszą korzyść. Po prostu cel się odroczył. Czekamy, co zaproponuje światowa i europejska federacja kajakowa. Liczę, że jakieś regaty w tym roku jeszcze się odbędą, bo przecież w Europie są miejsca, gdzie można spokojnie ścigać się we wrześniu. Dlatego nasze dalsze plany są też uwarunkowane tym, jak będzie wyglądał kalendarz zawodów. Dla nas istotna jest przede wszystkim dokładana data przyszłorocznych igrzysk - stwierdził. Jak zapewnił, jego podopieczne również zaakceptowały tę decyzję. - W ostatnich dniach to było takie życie w zawieszeniu. Teraz przynajmniej wiemy, na czym stoimy, trochę zeszło z nas to +ciśnienie+" i ta niepewność - podsumował. Marcin Pawlicki