Damian Gołąb, Interia: W czasie Memoriału Huberta Wagnera odebraliście od mistrzów olimpijskich z Montrealu pamiątkowe statuetki. To spotkanie jeszcze bardziej uświadomiło wam, jakie wyzwanie czeka was w Tokio? Michał Kubiak, przyjmujący i kapitan reprezentacji Polski siatkarzy: Chyba tak, na pewno igrzyska olimpijskie są najtrudniejszym turniejem pod względem psychologicznym. Fizycznym może nie, bo gra się tylko - miejmy nadzieję - osiem spotkań. Tak naprawdę nawet notując więcej przegranych niż wygranych można zdobyć medal. Chcemy jednak oczywiście wygrywać wszystko. Co będzie najważniejsze w ostatnich dniach przed turniejem? Pełna koncentracja, wytrzymanie wszystkich ograniczeń? - Spokój. W Japonii będziemy mieli trochę czasu, by jeszcze doszlifować wszystkie rzeczy, które nie funkcjonują bądź funkcjonują troszeczkę słabiej. I przystąpimy do turnieju w pełni gotowi, głodni. Spokój będzie najważniejszy, ale czy czuć już ekscytację igrzyskami? - Te igrzyska chyba będą wyjątkowe. Organizatorzy robią wszystko, by zostały przeprowadzone w jak najlepszym porządku sanitarnym, by mogły w ogóle się odbyć. Zrobimy wszystko, żeby dla nas były wyjątkowe z wiadomego względu. Tego się trzymamy. Zna pan Japonię. Jest pan zaskoczony, że igrzyska będą się odbywać bez kibiców? - Naprawdę nie mi to oceniać. Takie decyzje podejmują ludzie, którzy znają się na chorobach zakaźnych lepiej ode mnie. Ja jestem tylko człowiekiem, który jedzie do Tokio spełnić marzenia. Oczywiście lepiej byłoby grać z kibicami na trybunach, ale jeśli ich nie będzie, to nasz cel się nie zmienia. Reprezentacja Polski siatkarzy. Wysokie cele "Biało-Czerwonych" Mówił pan o ośmiu meczach. Najważniejszy będzie ten szósty, czyli ćwierćfinał? - Na pewno tak. Bez wygrania szóstego meczu nie będzie siódmego i ósmego. Musimy podejść do tego spokojnie, nie narzucać sobie jakiejś dodatkowej presji: po prostu zagrać ten mecz i spróbować to zrobić najlepiej jak potrafimy. Da się tak zaplanować formę, by trafić z nią akurat na ćwierćfinał? - Jeśli nie wycyrklujemy formy, mamy się położyć i nie grać? To jest takie gdybanie. Forma formą, ale kiedy wychodzimy na boisko, robimy to po to, by grać w każdym meczu i każdy mecz wygrać. Jak nie trafimy z formą, to trzeba będzie zrobić wszystko, by mimo wszystko wygrać ćwierćfinał. Doświadczenia z poprzednich igrzysk? Z porażek zawsze można wyciągnąć wnioski i chyba więcej jest ich po nich niż po zwycięstwach. Pan, jako kapitan, czuje się trochę bardziej odpowiedzialny za tę kadrę niż koledzy? - Przed igrzyskami czuję się pewnie. Nigdy nie było tak długich przygotowań do jednego turnieju. Zaczynamy trzeci miesiąc pracy przed igrzyskami, więc będziemy naprawdę dobrze przygotowani do tego turnieju. Czy czuję się odpowiedzialny za kadrę? Kapitan chyba powinien się czuć odpowiedzialny za drużynę. Ja się tak czuję. W Japonii to pan jest główną gwiazdą i ambasadorem polskiej siatkówki. Wszystkie oczy będą zwrócone na pana. - Zdaję sobie sprawę, że będzie na mnie ciążyć większa presja i oczekiwania też będą większe. Ale ja w kadrze gram już "nasty" rok i ta presja nie robi na mnie dużego wrażenia. Profesjonalny sportowiec musi się liczyć z tym, że ona na nim ciąży. Jeżeli nie ma presji, to znaczy, że nie grasz o najwyższe cele. A my jesteśmy chyba ekipą, która gra zawsze o najwyższe cele i to jest dla nas bardzo dobre. Żałuje pan, że nie będzie uroczystej ceremonii otwarcia, która zwykle rozpoczyna igrzyska? - Chyba najbardziej żałuje Bartek Kurek. Na dwóch igrzyskach, na których był, zawsze coś go bolało: to ząb, to ucho. I nigdy nie był na otwarciu. Ja byłem na dwóch takich ceremoniach. Ale nie jedziemy tam po to, by uczestniczyć w otwarciu, nie jest to nasz główny cel. Na razie jest nim ćwierćfinał. Rozmawiał i notował Damian Gołąb