Damian Gołąb, Interia: Zaczyna się sezon reprezentacyjny, znamy już pierwsze decyzje Vitala Heynena. Zrezygnował z sześciu zawodników, którzy nie zagrają w Lidze Narodów, tracąc szansę na wyjazd na igrzyska. To Konarski, Szalpuk, Popiwczak, Huber, Komenda i Kwolek. Któreś nazwisko pana zaskakuje? Grzegorz Wagner, były rozgrywający reprezentacji Polski: Każdy ma swoje sympatie i antypatie. Ten skład jest jednak tak wyrównany, liczba zawodników o wysokich umiejętnościach tak duża, że zawsze będą jakieś zaskoczenia. Ja na przykład bardzo kibicuję Huberowi, więc mam nadzieję, że on się jeszcze rozwinie. W tej chwili nie zazdroszczę jednak trenerowi reprezentacji. Kadra jest tak szeroka, “naprodukowaliśmy" tylu dobrych siatkarzy, że bardzo trudno o decyzje. Czy były dobre? To zweryfikuje wynik. Konarski jest w kadrze od lat, to dwukrotny mistrz świata. Szalpuk też wydawał się jednym z ulubieńców Heynena. Ich brak w reprezentacji to znak, że przed taką imprezą, jak igrzyska olimpijskie, nie ma sentymentów? - Tak. Obaj zawodnicy, których pan wymienił, nie mieli najlepszego sezonu. Dawid był w stałej grupie reprezentantów, ale jego gra w ostatnich rozgrywkach nie była przekonująca. W tym roku pojawiło się kilka nowych nazwisk. To dobrze, że trener nie przyzwyczaja się do pewnych zawodników. Cały czas powinna być rotacja, dopływ świeżej krwi, by liderzy i stali członkowie kadry czuli na plecach oddech. Zmiany pomagają budować grupę. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Zupełnie nowym człowiekiem w reprezentacji jest Kamil Semeniuk. - Nie chcę powiedzieć, że to chłopak znikąd. Mówiło się o nim, że to przyszłość. Ale w tym sezonie odpalił tak, że czapki z głów. Na tej pozycji, przyjmującego, wybór jest wielki. Jakiej decyzji ostatecznie nie podejmie Heynen, i tak będą kontrowersje. Pierwsze chyba już się pojawiły - w kadrze zabrakło miejsca dla Bartosza Kwolka, jednego z najlepszych przyjmujących PlusLigi. - Kwolek miał jednak w tym sezonie kontuzję, a jego forma falowała. Nie było tak, że cały czas grał na równym poziomie. Nie chcę porównywać go z Michałem Kubiakiem czy Wilfredo Leonem, ale bardziej ze wspomnianym Semeniukiem czy Aleksandrem Śliwką. U nich było cały czas widać wysoki poziom. Z bogactwem czasami nie jest łatwo. CZYTAJ TEŻ: Krzysztof Ignaczak przewiduje, że Heynen zabierze na igrzyska dwóch liberoPan pewnie największą uwagę zwraca na rozgrywających. Heynen na tę pozycję wybrał dwójkę doświadczonych zawodników - Fabiana Drzyzgę i Grzegorza Łomacza - oraz Marcina Janusza, za którym niezły sezon w PlusLidze. Tutaj skład na igrzyska jest już ustalony czy Janusz ma szansę na wyjazd? - Mam nadzieję, że Janusz powalczy. To mój cichy kandydat na zastąpienie ich w przyszłości, na następnych igrzyskach. Z tym chłopakiem dawno temu były pewne zawirowania, ale myślę, że gra w Treflu Gdańsk, zwłaszcza w zeszłym sezonie, pokazała, że fajnie wybrał. Teraz ma przejść do ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, a to może mu tylko pomóc. Wydaje mi się, że to facet na duże granie. Ale czy na takiej pozycji, jak rozgrywający, doświadczenie nie jest kluczowe? - Nie widzieliśmy treningów, to trenerzy mają statystyki. I widzą, kto z kim gra. Ważne jest też, kogo Heynen wybierze na przyjęcie oraz atak. Bywa, że komuś bardziej pasuje konkretny rozgrywający, a komuś innemu przyjmujący czy atakujący. Nie jest do końca tak, że patrzy się tylko na to, kto jest lepszy. Te decyzje są trochę bardziej złożone. Mam cichą nadzieję, że Janusz powalczy o igrzyska. Powoli zbliża się do optymalnego wieku dla rozgrywającego. Powinno być tylko lepiej. Nie obawia się pan trochę o przyszłość tej pozycji w polskiej kadrze? W PlusLidze nie widać zbyt wielu młodych rozgrywających. - Mamy Janusza i Marcina Komendę. Myślę, że niejedna reprezentacja chciałaby mieć takiego trzeciego czy czwartego rozgrywającego. Pamiętajmy, że to młodzi chłopcy, na lata. Rozgrywający spokojnie mogą grać do wieku 35 lat. Nie mam więc obaw. Mamy taką siłę ognia, że nie musimy szukać nie wiadomo jakiego wirtuoza. Raczej człowieka, który po prostu obsłuży działa, które mamy. Liczy się bardziej dokładność, precyzja, szybkość w rozegraniu? - Jak najbardziej. Trzeba też wziąć pod uwagę, że mamy młodych przyjmujących i środkowych. Może nie jest tak, że nie mamy się czym przejmować - raz już tak było, że zdrzemnęliśmy się i nie było następców - ale teraz dysponujemy taką liczbą siatkarzy, że moglibyśmy sklecić trzy, może cztery równorzędne drużyny. I z powodzeniem walczyłyby w Lidze Narodów. Patrząc na tę 18-tkę wybraną przez Heynena zgadza się pan z opiniami, że tak mocnego szerokiego składu, jak Polska, nie ma dziś żadna reprezentacja na świecie? - Tak, a COVID-19 jeszcze bardziej to unaocznił. Nasza liga grała, a przecież nie wszystkie ruszyły. Wszystkie nasze reprezentacje juniorskie awansowały do głównych turniejów o mistrzostwo Europy czy świata. Poza pierwszą falą pandemii siatkówka u nas funkcjonowała, zawodnicy trenowali, i to widać. PlusLiga jest jedną z mocniejszych w Europie. Nie jest też tak, że nie mamy następców dla obecnych reprezentantów. Do kadry pukają nowi zawodnicy, którzy mają dziś po 18-19 lat. W kadrach U-15 czy U-16 też jest kilku ciekawych zawodników. Trzeba oczywiście poczekać na ich rozwój, ale naprawdę bym się nie obawiał. Szkolenie w Polsce jest tak szerokie, że chyba nie zabraknie nam talentów. Byłbym spokojny o męską, ale i żeńską siatkówkę, bo myślę, że i ona niedługo zaznaczy swoją obecność na świecie. W tym sezonie główną imprezą dla męskiej kadry są igrzyska olimpijskie. Medal po wielu latach oczekiwania jest realny? - Nikt chyba nawet nie myśli, że może być inaczej. Mamy naprawdę silną reprezentację. W moim przekonaniu brak medalu na igrzyskach będzie klęską. Teraz drużynę czeka Liga Narodów. Zawodnicy będą razem przez miesiąc. To wyzwanie, ale i dobre przetarcie przed igrzyskami, bo tam będzie podobnie. Mimo wszystko w Tokio czeka ich trochę mniej gry. To bardzo trudny turniej, z meczami co drugi dzień, bardzo rozciągnięty w czasie. Z kolei utrzymanie ludzi przez miesiąc w dobrej formie psychicznej w czasie Ligi Narodów będzie dużą sztuką. Trzeba uważać, by nic się nie posypało. Ale to też idealny sprawdzian przed igrzyskami. Rozmawiał Damian Gołąb