"Ogromne zamieszanie" - tak w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" podsumował całą sprawę Słomiński. Zagrożony jest start szóstki zawodników: Alicji Tchórz, Pauliny Pedy, Aleksandry Polańskiej, Jakuba Kraski, Mateusza Chowańca i Jana Kozakiewicza. Wszyscy oni nie znaleźli się na listach startowych zawodów olimpijskich w Tokio. Są to pływacy, którzy nie wypełnili minimum A, ale uzyskali standardy B, uprawniające do występu w sztafetach i w niektórych przypadkach, jak chociażby Tchórz, również w startach indywidualnych.Przepisy mówią, że jeżeli kraj na danym dystansie nie wystawia zawodnika z minimum A, może popłynąć ktoś ze standardem B. Niestety, wygląda na to, że wymieniona szóstka została zakwalifikowana do grupy zawodników, których można zgłosić tylko do rywalizacji zespołowej. Tutaj limit wynosi 10 osób, a w naszej kadrze, jeśli liczyć wspomnianych pływaków, znalazłoby się w tej grupie 13 osób.Teraz trwa wyścig z czasem i próba wyjaśnienia, co takiego się stało. Niestety do igrzysk zostało już tylko kilka dni, a potworny bałagan, jaki panuje w pływackim środowisku, nie pomaga w rozwiązaniu tej sprawy.- Od środy prowadzimy korespondencję z FINA, PKOl i szefem LEN (Europejska Federacja Pływacka). Ten ostatni zapewnił, że postara się pomóc. Walczymy o to, by jak największa liczba naszych pływaków mogła w Tokio wystartować. Jaka jest szansa na pozytywne zakończenie sprawy? Nie wiem - powiedział Słomiński w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".KK