Przesunięcie igrzysk w Tokio to była chyba jedyna możliwa decyzja w sytuacji kiedy na świecie szaleje pandemia koronawirusa. Dla sportowców to jednak trudna sytuacja. Rafał Kubacki: Same igrzyska to nie tylko wielkie święto sportu, ale także wielkie przedsięwzięcie gospodarcze. Mało kto może sobie pozwolić na majstrowanie przy nich. Japonia ma już jednak doświadczenie w organizacji tego typu imprez. Dlatego uważam, że to była przemyślana i rozsądna decyzja, ale chyba wpłynie na wyniki sportowe. Myślę o zawodnikach którzy przygotowywali się na konkretny moment, konkretny rok i zostali z niczym. W przypadku starszych sportowców może być kłopot z okresem przygotowawczym. Będą musieli trochę inaczej do niego podejść, bo będą starsi o rok.Nie jest tak, że można w przygotowaniach powtórzyć to samo, co było rok temu, bo okoliczności są inne.- W bliskich mi sportach walki w wyższych kategoriach wagowych im starszy zawodnik, tym lepszy, jest jak stare wino. Ale to też nie do końca tak działa. Dla sportowca niezmiernie trudne jest teraz powstanie i wejście ponownie w przygotowania, zwłaszcza że sytuacja nie jest łatwa. Weźmy to, co mamy teraz w Polsce. Albo sportowcy trenują gdzieś indywidualnie, albo czekają na rozwój wypadków. Innego wyjścia nie ma. Nie wiemy jednak jak sytuacja będzie wyglądać w przyszłym roku, jak będzie wyglądać jesienią. Nie ma punktów odniesienia, konkretnych dat. W judo punkty, które uzyskali zawodnicy w kwalifikacjach będą zaliczone i chociaż to jest dobre, bo nie wyobrażam sobie, co by czuli sportowcy, gdyby zaczynali wszystko od nowa.Ważną rolę w takim wypadku odegra psychika zawodnika.- Bardzo ważną. Zawodnicy żyją skoncentrowani na zbliżających się igrzyskach. Trudno jednak taką koncentrację utrzymać jeszcze przez kolejny rok. To będzie bardzo duże wyzwanie przed sztabami szkoleniowymi poszczególnych dyscyplin i oczywiście też zawodników. Zwłaszcza, że nikt nie wie, kiedy wróci normalność, kiedy będzie można zacząć normalnie trenować.W takim wypadku chyba trudno cokolwiek planować?- My jesteśmy akurat dyscypliną z bezpośrednim kontaktem i patrząc na program odmrażania gospodarki jesteśmy na samym końcu otwarcia. I to mnie bardzo martwi. Nie jesteśmy wioślarzami, nie uprawiamy biegów, gdzie można wyjść na otwarty teren i można trenować. My musimy mieć partnera czy partnerów, z którymi będziemy ćwiczyli. I to jest teraz dla nas największe wyzwanie. To będzie zresztą problem we wszystkich sportach kontaktowych. Pewne elementy można wyćwiczyć samemu, ale do pewnych jest potrzebny rywal. Nie ma innego wyjścia, nie ma innej drogi. Wierzę, że jakiś złoty środek się znajdzie.