W połowie marca w Londynie rozpoczęły się europejskie kwalifikacje do igrzysk w Tokio. Z powodu rozprzestrzeniającego się koronawirusa bardzo szybko zostały przerwane i jeszcze nie wiadomo, kiedy zostaną dokończone. Japońską olimpiadę przełożono na 2021 rok. - Rozmawiałem z jednym z moich trenerów z lat 90. Ireneuszem Przywarą, który opowiadał o Damianie Durkaczu. To dobry chłopak, który ma talent i papiery do boksu. Mam nadzieję, że jemu i innym naszym pięściarzom uda się zakwalifikować na igrzyska. Liczę też, że to może właśnie Durkacz przełamie złą serię Polaków w olimpijskich turniejach - stwierdził mieszkający w Stanach Zjednoczonych Adamek. Były zawodowy mistrz świata kategorii półciężkiej i junior ciężkiej uważa, że medal wielkiej imprezy wcale nie musi być “przepustką" do kariery profesjonalnej. - W moim przypadku tak faktycznie było, ale to nie jest regułą. Najważniejsze są chęci do ciężkiej pracy i dobry codzienny trening w mocnej grupie. Podczas mistrzostw Europy w Mińsku w 1998 roku wygrałem dwie walki, a w półfinale zmierzyłem się z mistrzem świata Aleksandrem Lebziakiem. To był świetny bokser, późniejszy mistrz olimpijski. Przegrałem wtedy z dużo lepszym od siebie rywalem i zrozumiałem, że trzeba dalej się rozwijać, zasuwać na treningach, bo innej drogi nie ma. Potem jeszcze wyjechałem do Ameryki i zacząłem odnosić wielkie sukcesy - stwierdził Adamek. Pochodzący z Gilowic w powiecie żywieckim "Góral" Adamek to jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich pięściarzy. Szerszej publiczności dał się poznać ćwierć wieku temu, kiedy w Płońsku - jako zawodnik KS Jastrzębie - wygrał mistrzostwa Polski w wadze 75 kg. Ten sukces powtórzył w 1996 roku w Świdnicy. W sezonie 1997 we Włocławku przegrał finał kategorii 81 kg z późniejszym kolegą klubowym z Concordii Józefem Gilewskim. Amatorskie boksowanie w MP zakończył w 1998 roku brązowym medalem; półfinał oddał walkowerem.