Belg rozpoczął zmagania w Tokio, pokazując się z bardzo dobrej strony. Na jego koncie po konkurencji biegu na dystansie 100 m zapisała się nowa życiówka 11,05 s. Pomimo miejsca w drugiej dziesiątce lekkoatleta miał zatem powody do tego, aby być z siebie zadowolonym. Później rywalizacja przestała jednak układać się po jego myśli. Podczas skoku w dal Thomas van der Plaetsen zaczął odczuwać spory dyskomfort w okolicy mięśnia dwugłowego w jednej z nóg. Belg podjął się kolejnej próby, która zakończyła się jednak ogromnym bólem i groźnie wyglądającym upadkiem do piasku. Sportowiec chciał odbić się z nogi, która go bolała. Ta nie zdołała jednak wytrzymać i Belg wylądował w piasku na twarzy. Upadek był na tyle groźny, że sportowiec przez pewien czas nie ruszał się z miejsca. Wkrótce potem lekkoatleta został zabrany ze stadionu lekkoatletycznego na wózku inwalidzkim. Van der Plaetsen i jego historia Kibicuj naszym na IO w Tokio! - <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-tokio-2020/aktualnosci?utm_source=raport&utm_medium=raport&utm_campaign=raport" target="_blank">Sprawdź</a> Van der Plaetsen został zmuszony do rezygnacji z rywalizacji na igrzyskach olimpijskich. Teraz ponownie będzie musiał skupić się na zdrowiu. Okazuje się bowiem, że dziesięcioboista przeszedł długą drogę zanim trafił na olimpijskie podwórko. Kilka lat temu kontrola antydopingowa wykazała u niego zabroniony hormon ciążowy HCG. Lekkoatleta dowiódł jednak swojej niewinności. Dociekliwe badania stwierdziły jednak, że choruje na nowotwór jąder. Na szczęście wszystko zakończyło się happy endem. Dwa lata później van der Plaetsen został mistrzem Europy w dziesięcioboju. AB