- Jesteśmy na pokładzie samolotu, który z Lizbony zabierze nas do Warszawy. Chcielibyśmy podziękować pani minister sportu i panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu za zorganizowanie tej akcji, bezpiecznego powrotu. Mamy nadzieję, że dotrzemy w jednym kawałku, czekają już na nas nasi bliscy. Proszę o brawa! - dowodził z pokładu Boeninga 737 Paweł Fajdek. Czterokrotny mistrz świata i inni sportowcy, którzy wrócili do kraju, przechodzą obowiązkową, dwutygodniową kwarantannę. Na pokładzie rządowej maszyny znalazł się też doradca prezesa PZPN-u - Piotr Burlikowski, który przebywał na urlopie w Portugalii, ale wobec odwołania lotów do Polski został na lodzie. Uratowała go akcja #lotdodomu. "Polski Związek Lekkiej Atletyki dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji powrotu. Realizacja przelotu nie mogłaby się odbyć, gdyby nie wsparcie ze strony Prezydenta RP Andrzeja Dudy, Premiera Mateusza Morawieckiego oraz Minister Sportu Danuty Dmowskiej-Andrzejuk" - napisał PZLA na swojej stronie. Całe szczęście, że nasi sportowcy wrócili z Portugalii, gdyż wirus zaatakował ten kraj w znacznie większym stopniu niż Polskę, a co za tym idzie, ryzyko zachorowania jest też poważniejsze. Niespełna 11-milionowa Portugalia ma 245 udokumentowanych zachorowań na COVID-19. Zaliczyła zwłaszcza czarną niedzielę, gdy przybyło jej 76 przypadków. Na razie rząd Japonii i szef MKOl-u Thomas Bach upierają się, że zaplanowane na 24 lipca IO w Tokio są niezagrożone. Statystyki są jednak nieubłagane. Liczba dotkniętych wirusem w "Kraju Kwitnącej Wiśni" rośnie i dobiła dziś do 845 osób. MKOl jutro będzie debatować na temat rozszerzającej się pandemii. Chyba nikt się nie zdziwi, gdy termin najbliższych igrzysk zostanie zmieniony, nawet wbrew miliardowym kontraktom marketingowym. MiBi