Tuż po decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o przesunięciu igrzysk zaczęły się pojawiać pytania o zawodników, którzy planowali występem w stolicy Japonii tego lata zwieńczyć swoje długie kariery. Zdecydowana większość szybko zaznaczyła, że odłoży o rok odejście na sportową emeryturę. Daleki od składania podobnych deklaracji jest jak na razie 37-letni Toth."Nie potrafię sobie obecnie wyobrazić tych igrzysk z moim udziałem. Taka decyzja jednak musi zostać poprzedzona dokładną analizą. Nie chcę wykonywać teraz pospiesznych ruchów" - podkreślił lekkoatleta, cytowany na stronie Słowackiego Komitetu Olimpijskiego.Mistrz świata z 2015 roku zastrzegł też, że nie zamierza podejmować tej decyzji samodzielnie. Chce omówić to ze swoim sztabem szkoleniowym oraz rodziną. Przyznał, że związane z pandemią zawieszenie startów przyszło w złym dla niego momencie. Podczas zaplanowanych na 21 marca zawodów zamierzał uzyskać minimum na igrzyska."To duże rozczarowanie, bo przygotowania były fantastyczne. Poświęciliśmy dużo energii, odbyliśmy wiele podróży, zainwestowaliśmy sporo środków. Zawsze jest przykro, gdy trzy miesiące pracy idzie na marne" - zaznaczył.Z uwagi na to, że w najbliższych tygodniach nie będzie miał możliwości startu, wstrzymał przygotowania."Nie będzie żadnych zawodów w ciągu pięciu, sześciu tygodni, więc muszę trochę "zejś"+ z formy. Trenuję tylko raz dziennie, to właściwie tylko ogólne podtrzymanie kondycji. Biegam w okolicy domu" - relacjonował chodziarz.Nie spodziewa się on, by sytuacja na świecie poprawiła się w niedalekiej przyszłości. Jak dodał, po uporaniu się z pandemią władze raczej w ostatniej kolejności będą się zajmować imprezami sportowymi."Teraz wszyscy skupiają się na tym, by opanować pandemię i być zdrowym. Ludzkość ma obecnie inne problemy niż sport czy igrzyska" - podkreślił.Według najświeższych danych na świecie zakażonych koronawirusem zostało ponad 683,5 tys. ludzi, a ponad 32 tys. zmarło.