Piotr Jawor, Interia: Igrzyska olimpijskie w Tokio zostały przełożone na przyszły rok. Co Pan o tym sądzi? Radosław Zawrotniak: - Szkoda, że tak się stało, bo każdy był nastawiony, że w tym roku IO się odbędą. Pandemia to oczywiście zrozumiała sytuacja, bo nie wszyscy mogą trenować, ale można było przerzucić igrzyska o kilka miesięcy, np. na wrzesień, październik, a nawet listopad. A skoro przełożone są o rok, to teraz pytanie - co dalej? Jest bardzo dużo niewiadomych, dotyczących finansowania zawodników, czy kwalifikacji. Nic nie wiadomo. Dla sportowców sytuacja nie jest zbyt komfortowa. - Spodziewałem się trochę innej decyzji, a przede wszystkim trochę późniejszej. W związku z koronawirusem wybuchła panika, ale przecież ta pandemia kiedyś minie. Dlatego uważam, że ta decyzja zapadła za wcześnie. Niepotrzebnie naciskano na MKOl. Niedawno mówiono, że decyzja będzie do czterech tygodni, tymczasem zapadła po dwóch dniach. Nacisk był jednak ogromny. Moim zdaniem to zbyt pochopna decyzja, ale oczywiście wszyscy się do niej dostosują, bo nie mają wyjścia. Co z kwalifikacjami? - Jestem ciekaw, jak MKOl to rozwiąże. Uważam, że kwalifikacje, które zostały osiągnięte, powinny zostać utrzymane. Według mnie nie można robić czegoś wstecz. Jeśli ktoś nabył kwalifikację, to powinien ją mieć. Jeśli wystąpiłby pan w przyszłorocznych igrzyskach, to w wieku 40 lat. W tym wieku rok to spora różnica? - Nie, to nie ma znaczenia. Najgorsze są czynniki finansowe i życiowe. Niektórzy sportowcy na 2021 rok mieli inne plany, niektóre zawodniczki chciały np. zajść w ciążę. Taki rok niesamowicie może skomplikować sytuację życiową. Pan miał jakieś plany? - Ja akurat nie. Dla mnie większym problemem jest fakt, że nic więcej nie wiadomo oprócz tego, że igrzysk w tym roku nie będzie. Dobrze, żebyśmy jak najszybciej mieli jasność. Choć oczywiście rozumiem, że sytuacja jest wyjątkowa. Dziś życie i zdrowie jest najważniejsze, a sport to tylko dodatek. Jak pan sobie radzi w czasach koronawirusa? - Wszystkie treningi są zawieszone, podobnie jak cała działalność sportowa. Nie można trenować w klubie, więc siedzimy w domu. Ja mam dwójkę małych dzieci, więc dla bezpieczeństwa nie wychodzimy na zewnątrz. Wykonuję tylko ćwiczenia podtrzymujące, ale to nie jest trening. Tak można ćwiczyć przez 2-3 tygodnie, ale w taki sposób w szermierce nie da się zbudować formy. Tu trzeba mieć sparingpartnera i trochę powalczyć. Rozmawiał Piotr Jawor