Na wtorkową decyzję m.in. Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i rządu Japonii wpłynęła pandemia koronawirusa. Na całym świecie potwierdzono już ponad 414 tysięcy przypadków zakażenia, zmarło ponad 18,5 tysiąca osób. Ograniczenia w przemieszczaniu się sprawiają, że sportowcy nie mogą wyjeżdżać na zgrupowania, a nawet trenować w normalnym trybie. - Zdrowie i bezpieczeństwo sportowców jest zdecydowanym priorytetem WADA i całego środowiska antydopingowego. Jest jasne, że podjęto właściwą decyzję w tych wymagających i bezprecedensowych czasach. Kiedy wszyscy staramy się poradzić sobie z tą pandemią, jest też oczywiste, że pojawiły się liczne wyzwania w kontekście badania sportowców pod kątem dopingu. Będziemy monitorować sytuację, by złagodzić efekty tych komplikacji w programie (antydopingowym - red.) - powiedział Bańka, cytowany na oficjalnej stronie internetowej WADA. W komunikacie podkreślono także, że decyzja była "racjonalna". WADA zapowiedziała również, że będzie współpracować z MKOl, Międzynarodowym Komitetem Paraolimpijskim, Komitetem Organizacyjnym i innymi podmiotami, aby utrzymać w mocy projekty antydopingowe związane z igrzyskami także w przyszłym roku. Wcześniej na jedną z komplikacji wynikających ze zmiany terminu olimpiady zwrócił uwagę szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej Travis Tygart. Zauważył on w rozmowie z Reutersem, że sportowcy, którzy od 24 lipca do 9 sierpnia tego roku, a więc w pierwotnym terminie igrzysk w Japonii, odbywaliby karę dyskwalifikacji, teoretycznie będą mogli wystartować w przyszłym roku. - To jedna z kwestii podniesionych na dzisiejszej wideokonferencji z udziałem 21 szefów narodowych agencji antydopingowych. To jeden z wielu skomplikowanych problemów, które trzeba będzie przemyśleć i rozwiązać, po tym jak igrzyska zostały przeniesione - powiedział Tygart. WADA na razie nie odniosła się do tej kwestii. mm/ cegl/