Mierzy "zaledwie" 1,83 metra wysokości, jednak dla przeciętnego Polaka Kamil Łączyński i tak będzie wysokim człowiekiem. Tymczasem wśród jego kolegów z pracy - z Reprezentacji Polski w koszykówce - należy do tych najniższych! W składzie kadry występującej na Mistrzostwach Świata w Chinach w 2019 roku to Łączyński był najniższym zawodnikiem. - Zamiłowanie do sportu zaszczepili we mnie rodzice - wspomina uczestnik mistrzostw i zawodnik Reprezentacji Polski w koszykówce wspieranej przez Suzuki. - Miałem to szczęście, że jednocześnie zapisali mnie na zajęcia dodatkowe z kilku dyscyplin. Każdy dzień miałem zapełniony od rana do wieczora. Dopiero po pewnym czasie zauważyłem, że największą radość daje mi gra w koszykówkę i treningi, które prowadził mój tata. To właśnie wtedy, w wieku około 10-11 lat, rozpocząłem na dobre tylko treningi w klubie, który stworzył. Trenowaliśmy tylko trzy razy w tygodniu, ale treningi były intensywne i duży nacisk skierowany był na technikę indywidualną. I to właśnie jest kluczem do tego, by stać się dobrym koszykarzem. W koszykówce piłkę trzeba "czuć" - Wzrost pomaga zawodnikowi koszykówki. Wysokość koszykarza warunkuje też jego pozycję na parkiecie. Podkoszowi, centrzy z reguły są wyżsi, mają powyżej dwóch metrów. Ale bywają i tacy, którzy mają mniej niż dwa metry wzrostu, bo na tej pozycji ważna jest też walka o pozycję, o piłkę, a więc konieczna jest też siła, wytrzymałość i skoczność - mówi Arkadiusz Miłoszewski, asystent trenera reprezentacji Polski w koszykówce. Jak jednak dodaje, na pozycjach obwodowych, rozgrywających, skrzydłowych grają zawodnicy niżsi, szybsi, którzy organizują grę dla tych wysokich. - Wysoki wzrost niekoniecznie sprzyja zawodnikowi właśnie w tym, by być zwrotnym i szybkim - przyznaje szkoleniowiec Biało-Czerwonych. - Dlatego szukając najlepszych ludzi do koszykówki, nie szuka się takich, którzy mają 2 metry 15 centymetrów, ale takich, którzy mają 2 metry 10 centymetrów i potrafią biegać, potrafią się poruszać i mają dobrą koordynację. Wzrost to nie wszystko, bo w koszykówce trzeba podbiec i pewnie złapać piłkę, "czuć" tę piłkę. Marcin Gortat opowiadał, że trenerzy w NBA chcieli, by był pierwszy w szybkim ataku. Po odbiorze piłki miał sprintem przybiec pod kosz i zająć pozycję. A tam miał dostawać piłkę od mniejszych zawodników. Dlatego Gortat zrobił karierę, bo przy tym, że był wysoki, był zarazem silnym i sprawnym koszykarzem. Na pozycji centra ważne jest także rozeznanie w tym, co dzieje się na boisku. W tym, jak obwodowi rozgrywają piłkę. Zdarza się jednak, że wysocy zawodnicy częściej się gubią. - Żartujemy, że powyżej 210 centymetrów powietrze w atmosferze jest bardziej rozrzedzone i informacje wolniej docierają - śmieje się Miłoszewski. - To oczywiście taki nasz trenerski żart. A mówiąc poważnie, wysoki człowiek w wieku nastoletnim może czuć się pełen kompleksów. Dopiero kiedy koordynacja się polepsza, kiedy wysoki człowiek nabiera siły i, jak w przypadku koszykarzy, zamienia się w cennego zawodnika, któremu wzrost daje dodatkowe atuty, rośnie w nim poczucie własnej wartości. Wysoki koszykarz, grający na pozycji centra, nie tylko musi siłowo walczyć o pozycję pod koszem, co wymaga wydatkowania ogromnej ilości energii, ale jednocześnie pilnie kontrolować też to, co robią jego koledzy w polu, wypełniać założenia taktyczne, które w koszykówce są bardzo rozbudowane. To nie jest proste zadanie. Dlatego potrzebują wsparcia trenerskiego, asystentów. Niżsi zawodnicy, grający w polu lepiej sobie radzą z tą sytuacją, ale oni od zawsze grali w ruchu, od zawsze rozgrywali piłkę, bo takie jest ich zadanie. Są bardziej w tych założeniach obyci - wyjaśnia trener. Na parkiecie jak ryba w wodzie Kamil Łączyński, mimo iż na turnieju w Chinach był najniższym zawodnikiem na parkiecie, przyznaje, że na boisku czuje się jak ryba w wodzie. - Nie mam z tym problemów. Zawsze byłem najniższy i najdrobniejszy. Tego już nie zmienię i od zawsze musiałem dodać coś ekstra w swoim repertuarze, tak żeby "ukryć" braki spowodowane niższym wzrostem. Zwinność i szybkość często działa na moją korzyść, dlatego nigdy nie narzekałem i nie będę narzekał na brak tych kilku centymetrów. Mój wzrost na pewno ułatwia mi podróżowanie w samolotach czy wysypianie się na hotelowych łóżkach - uśmiecha się reprezentant Polski. - Nie zraża mnie różnica wzrostu miedzy mną a kolegami. To prawda, że koszykówka stała się dyscypliną bardziej fizyczną. Dodatkowo młodzi adepci, niezależnie od wzrostu, mają częste treningi z techniki indywidualnej. Nie "przypisuje" się ich też do konkretnych pozycji. Jak zauważa Łączyński, efektem jest, że coraz wyżsi gracze potrafią dobrze kozłować i gdy mają umiejętności kierowania zespołem, to przesuwani są przez trenerów na pozycję rozgrywających. - Zarówno trenerom, jak i graczom stwarza to więcej rozwiązań możliwych do wprowadzenia w ataku i obronie. Koszykówka to jednak nie tylko siła i wzrost, ale również wspomniane już umiejętności techniczne czy tak zwane "IQ koszykarskie". To właśnie ta boiskowa inteligencja to mój atut, którym staram się zakrywać braki wzrostu. Możliwe, że przy kilku centymetrach więcej byłoby mi łatwiej, ale pytanie, czy wtedy również miałbym inne walory, z których korzystałem w całej karierze i zamierzam korzystać dalej? - zastanawia się koszykarz. "Za dwa" czy "trójki"? Obserwatorzy meczów koszykówki nie ukrywają, że rzuty z dystansu, czyli te za trzy punkty, są częściej wykonywane przez zawodników niższych. - Jest takie powiedzenie: "lepsze dwa punkty pewne niż trzy niepewne". Chociaż ostatnio zawodnicy zaczynają powtarzać, że "lepsze trzy punkty pewne niż dwa niepewne". Obracają kota ogonem - mówi Arkadiusz Miłoszewski. - Oczywiście, niżsi zawodnicy, grający na obwodzie, częściej oddają rzuty za trzy punkty, które są cenniejsze. Są drużyny, które nastawione są właśnie na rzuty z dystansu. Trener zauważa, że w tę stronę powoli idzie światowa koszykówka. - Ja jednak myślę, że to powinno być wyśrodkowane - jak nam nie wpadają "trójki", to idziemy pod kosz i zdobywamy dwa punkty. Jeśli chodzi o same rzuty z dystansu, to rzeczywiście jest to domena zawodników niższych. Związane jest to z ogólnym obyciem z piłką, niżsi od małego więcej mają z nią kontaktu, częściej rzucali z daleka. Ale jest też wielu wysokich koszykarzy, którzy potrafią rzucić z dystansu. Tacy zawodnicy są szczególnie cenni. Co ciekawe, jest ich sporo w Europie - stwierdza Miłoszewski. Sprawność i charakter tworzą koszykarza Zawodnicy i trenerzy podkreślają, że zaczynając przygodę z "koszem", wzrost nie jest najważniejszy, jeśli tylko ktoś kocha kozłowanie i rzuty do obręczy. - Nie sądzę, żebyśmy my, niżsi zawodnicy, mieli trudniejsze życie - przyznaje Kamil Łączyński. - Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Jestem przeważnie szybszy od swoich dwumetrowych kolegów i zapewne zwinniejszy. Niewątpliwie mam dalej do kosza i na pewno muszę się bardziej napracować, żeby spod samej obręczy do niej rzucić. Chciałbym, żeby każdy młody adept koszykówki nie zrażał się do tej pięknej dyscypliny tylko dlatego, że jest niski lub chudy. Są elementy, którymi można nadrobić te braki. Wielu koszykarzy to udowodniło. Wzrost, podobnie jak wiek, to tylko pewna liczba. Nie daje gwarancji sukcesów i nie zabiera możliwości dobrej kariery. - To nie jest tak, że młody człowiek, który ma mniej niż 180 centymetrów wzrostu, musi zapomnieć o koszykówce - wtóruje Arkadiusz Miłoszewski. - W tej dyscyplinie liczy się przede wszystkim charakter, a także ogólna koordynacja i sprawność fizyczna. Są takie przypadki, że mamy zawodników mających mniej niż 180 centymetrów wzrostu, którzy są niezwykle sprawni, szybcy, pomysłowi. Ogólna sprawność jest najważniejsza! Warto też pamiętać, że istnieje odmiana koszykówki 3x3 - szybsza, bardziej dynamiczna, w której na jeden kosz gra po trzech zawodników w drużynie. I co ważne, wspierana przez Suzuki Reprezentacja Polski w 2019 roku zdobyła trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata rozgrywanych w Holandii. - W koszykówce 3x3 rzuty z dystansu są warte dwa razy więcej niż te za linią 6,75 metra - mówi Piotr Renkiel, trener polskiej reprezentacji w koszykówce 3x3. - To szansa dla dynamicznych, niższych zawodników. W tej wersji koszykówki niższy wzrost nie jest barierą! Jeśli się ma 170 centymetrów, jest się sprawnym, szybkim, rozważnym zawodnikiem z doskonałym rzutem z dystansu - to można z powodzeniem grać nawet w profesjonalnych rozgrywkach. Dlatego zachęcamy wszystkich, bez względu na wzrost, by grać w koszykówkę 3x3. Artykuł powstał we współpracy z Suzuki.