Dla Durkacza gala Suzuki Boxing Night IV była przetarciem przed kwalifikacjami olimpijskimi. Aby pojechać do Tokio, musi pokonać Milana Fodora. Rosjanin stylem przypominał Węgra. Przede wszystkim też jest mańkutem, i sprawił trochę problemów Polakowi, który jednak przyznaje, że lubi boksować z leworęcznymi rywalami. - To była twarda walka. Rywal nie dawał mi boksować tak, jak chciałem. Był mańkutem, więc ataki chciałem zaczynać prawą ręką. Raz zderzyliśmy się głowami. Ciężko się boksowało, bo nie miał ochoty na bitkę. Miał bardziej zapaśniczy styl. Najważniejsze jest zwycięstwo i to, że jestem bez kontuzji - powiedział Durkacz. Durkacz i Mazur spotkali się już w 2019 roku. Wtedy górą był Rosjanin. Teraz też Polak nie miał łatwej przeprawy, bo wygrał niejednogłośnie. Przyznał jednak, że dobrze rozpracował rywala. - To był rewanż. Miałem w tyle głowy, że muszę to wygrać. Rosjanom trzeba narzucić presję. Jak boksują swobodnie, czują się pewniej w ringu, zwłaszcza mańkuci - powiedział polski pięściarz. Durkacz podkreślał też, że jest bardzo zapracowany. Do kwietnia czas będzie spędzał praktycznie tylko na obozach, a od poniedziałku Polacy będą sparować z Rosjanami, Jordańczykami, Estończykami i Litwinami, którzy wystąpili w Lublinie. Nasz pięściarz podkreśla, że wie, jak odpowiednio przygotować się do olimpijskich kwalifikacji. Zna także styl walki Węgra, który będzie jego rywalem.- Oglądałem jego walki. Wydaje się, że to prosty chłopak. Jest mańkutem, bije ciosy prosto, bez uników. Lubi nadawać tempo. Wydaje mi się, że będzie wymiana i nikt nie będzie chciał oddać pola. Kto zostawi w ringu więcej charakteru, ten wygra - podkreślił Durkacz. Partnerem publikacji jest Suzuki, sponsor reprezentantów Polski w boksie. Z Lublina Michał Przybycień