Radczenko jest dobrze znany polskim kibicom boksu. Walczył bowiem prawie z każdym naszym liczącym się w wadze junior ciężkiej pięściarzem. Zawsze z naszego kraju wracał na tarczy. Nie musiał się jednak wstydzić swojej postawy. Posyłał bowiem na deski Krzysztofa Głowackiego i Artura Szpilkę. Blisko zwycięstwa był także w pojedynku z Adamem Balskim. Na piątkowej gali Suzuki Boxing Night II nie powiodło mu się tak dobrze. W walce wieczoru walczył słabo i wyraźnie przegrał z Mateuszem Masternakiem. Interii zdradził, jaka była przyczyna takiej postawy. - Nie jestem zadowolony z walki z Masternakiem. Miałem za mało czasu na przygotowania. Trenowałem tylko trzy tygodnie. Wszyscy kibice i eksperci chyba rozumieją, że do takiego topowego boksera, jak Mateusz nie można się przygotować w ciągu trzech tygodni - powiedział. - W połowie maja zacząłem lekkie treningi. Trenowałem dwa, trzy razy w tygodniu. Dostałem telefon i zgodziłem się na walkę z Masternakiem. Zrobiłem to, bo lubię walczyć w Polsce. Polscy kibice też mnie lubią - dodał. Wcześniej treningi uniemożliwiła mu pandemia koronawirusa. Nie marnował jednak czasu i pomagał ludziom, którzy znaleźli się w ciężkiej sytuacji. - Po walce ze Szpilką odpoczywałem tydzień. Potem zaczęła się pandemia i kwarantanna. U siebie w Krzemieńczyku przez dwa miesiące kierowałem grupą, która pomagała starszym osobom. Nie mogły wychodzić, więc np. robiliśmy im zakupy - zdradził.